W ostatnich tygodniach udowodniliśmy Wam wielokrotnie, że ostateczna edycja Mafii, czyli faktyczny remake pierwszej odsłony tego cyklu, zawiera wiele godnych uwagi detali. Nie wszędzie jednak deweloperzy ze studia Hangar 13 popisali się tak dużą dbałością o szczegóły. O pomstę do nieba w tej produkcji woła odwzorowanie broni, a właściwie – nazwijmy rzeczy po imieniu – recycling pukawek z niezbyt lubianej „trójki”.
Deweloperzy niedługo kazali nam czekać na przywrócenie trybu czarno-białego w ostatecznej edycji gry Mafia. Specjalna nakładka graficzna prawdopodobnie była planowana na premierę, bo ślady po niej odnaleziono w plikach konfiguracyjnych remake’u, ale najwyraźniej studio Hangar 13 nie zdążyło go wcześniej dopracować. Problem rozwiązuje wydana wczoraj łatka.
Mafia: Edycja ostateczna, podobnie zresztą jak każda gra gangsterska, kładzie dość duży nacisk na starcia z policją. Stróże prawa zwracają baczną uwagę na to, co dzieje się wokół nich, i kiedy zauważą coś podejrzanego, natychmiast reagują. Problem pojawia się wówczas, kiedy funkcjonariuszy na miejscu przestępstwa nie ma. Wówczas gra zrzuca obowiązek poinformowania o czynie zabronionym na cywilów i wtedy zaczynają dziać się prawdziwe cuda. Niestety, nie w tym pozytywnym wydaniu.
Po premierze ostatecznej edycji Mafii, Internet eksplodował od nadmiaru obelg pod adresem jej twórców, którzy postanowili umieścić w remake’u niesławny wyścig. Decyzję deweloperów przeklinali zwłaszcza Ci gracze, którzy zdecydowali się podjąć wyzwanie na klasycznym poziomie trudności, ale narzekali też Ci, którzy wybrali łatwiejsze warianty. Biorąc pod uwagę ogólny lament, spodziewaliśmy się, że sporo ludzi odbije się od gry na tym etapie. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna.
Czeskie studio Hangar 13 nie zawiodło fanów serii Mafia z Polski i w ostatecznej edycji pierwszej odsłony tego cyklu, zamieściło drobny, polski akcent. Nawiązuje on do rodzimego przemysłu spirytusowego, a konkretnie do zmyślonego gatunku wódki, który – jak się okazuje – jest importowany prosto z Krakowa!
Pomysłodawca pierwszej gry z serii Mafia – Daniel Vávra – miał okazję solidnie przetestować już wydany w ubiegłym tygodniu remake i podzielił się spostrzeżeniami na jego temat. Zarzutów ma sporo, ale kilka też rzeczy też chwali. Jedną z nich jest rozwinięcie wątku wielkiej miłości Tommy’ego, czyli Sarah, i pozbycie się sceny seksu z udziałem tej paru – ocenianej dziś przez niego jako żenującej.
Fani serii Mafia wzięli pod lupę ostateczną edycję pierwszej odsłonę cyklu. Stosunkowo szybko okazało się, że gra pozwala dostać się na jedną ze stacji kolejki nadziemnej i przyjrzeć się bliżej kursującym tu pociągom. Dostanie na peron jest bardzo proste, bo deweloperzy zapomnieli zabezpieczyć go przed wścibskimi graczami za pomocą niewidzialnej ściany.
Remake Mafii w wielu miejscach wprowadza rozmaite poprawki i to nie tylko do fabuły pierwowzoru, ale też do zwiedzanych przez Tommy’ego Angelo lokacji. Jeśli chodzi o ten ostatni aspekt, to szczególne wrażenie zrobiły nas zmiany w wyglądzie baru Salieriego bo rozpoczęciu wielkiej wojny rodzin mafijnych, która w latach trzydziestych wstrząsnęła miastem Lost Heaven.
W grze Mafia: The City of Lost Heaven mogliśmy przyjrzeć się bliżej desperackiemu aktowi jednego z mieszkańców miasta, który próbował rzucić się z mostu Giuliano. Wydana w 2002 roku produkcja nie rozwijała szerzej tego wątku, więc w sumie nigdy nie dowiedzieliśmy się, dlaczego ów jegomość w ogóle podjął się próby samobójczej. Debiutujący dziś remake rzuca zupełnie nowe światło na tę kwestię.
Remake Mafii udowadnia, że w trybie swobodnej jazdy warto powłóczyć się po mieście Lost Heaven. Można na przykład odwiedzić położony w dzielnicy Oakwood cmentarz, gdzie znajduje się mogiła ważnej dla Thomasa Angelo osoby. Co ciekawe, pojawia się ona dopiero po zaliczeniu misji, w której ta osoba żegna się z życiem, mamy więc tutaj od razu dodatkowy detal.