O istnieniu gry Kingdom Come: Deliverance dowiedzieliśmy się 19 grudnia 2013 roku, kiedy studio Warhorse zdecydowało się ujawnić ten ambitny projekt światu. Wydarzenie to zakończyło długą batalię o tytuł erpega, bo jego twórcy nie potrafili wcześniej zdecydować się, jak właściwie nazwać swoje debiutanckie dzieło. Dość powiedzieć, że pierwszym wyborem deweloperów było słowo „Hammerheart”, które niektórym z Was słusznie kojarzyć będzie się z piątym albumem szwedzkiego zespołu Bathory.
Lubicie pudełkowe wersje gier? Ja kiedyś lubiłem, dziś już niekoniecznie. Nie ukrywam, że do pudełek skutecznie zniechęcili mnie sami deweloperzy, którzy na płyty wrzucają byle co, bo przecież już w dniu premiery cierpliwie czeka na nas tzw. „day 1 patch”. Oczywiście do pobrania łatki nikt nas zmusza, przynajmniej na konsoli, ale sami wiecie jak to jest – po co się męczyć z grą w stanie przedzawałowym, skoro na wyciągnięcie ręki znajduje się lekarstwo, swoista patchopiryna.
Po uruchomieniu gry Kingdom Come: Deliverance możemy zobaczyć niespełna dwuminutowe intro, w przystępny sposób wprowadzające nas w realia historyczne. Mowa jest w nim m.in. o czeskim królu Karolu IV Luksemburskim, którego panowanie przyniosło nie tylko okres pożądanego w tamtych czasach pokoju, ale wpłynęło również pozytywnie na rozwój całego królestwa. Ten krótki tekst z filmu prezentował się na tyle dobrze, że któryś z fanów erpega postanowił umieścić go w notce dedykowanej temu władcy na łamach anglojęzycznej Wikipedii. Czyn ten spowodował małą wojnę z moderatorami serwisu, która na dobrą sprawę trwa do dziś.
Czechów ze studia Warhorse Studios nie było stać na przygotowanie pełnej lokalizacji gry Kingdom Come: Deliverance w swoim ojczystym języku, ale o tłumaczeniu nie zapomnieli – prezentowane jest ono w formie napisów. Jeśli przeanalizujemy odpowiadające im pliki, to szybko stanie się jasne, że deweloperzy kompletnie popłynęli w liczbie wulgaryzmów, które tam się znajdują.
Rafał W. Orkan – jeden z pracowników studia CD Projekt Red, który pełni w nim funkcję pisarza – opublikował wczoraj w sieci interesujące zdjęcie. Prezentuje ono scenariusz gry Cyberpunk 2077 w formie drukowanej, a konkretnie wszystkie linie dialogowe na papierze, które zostały przygotowane na potrzeby japońskiej wersji językowej erpega.
Wielu z Was zapewne nie zdaje sobie z tego sprawy, ale zgodnie z prawdą historyczną, wszystkie kościoły obecne w grze Kingdom Come: Deliverance są orientowane. Co to oznacza i dlaczego tak się stało – wyjaśniamy w tekście.
Wybór odpowiedniego silnika do gry to bardzo poważna sprawa, dlatego nie powinien nas dziwić fakt, że deweloperzy przykładają do niej bardzo dużo uwagi. Twórcy debiutanckiej odsłony serii Kingdom Come zdecydowali się użyć słynnego CryEngine, choć pierwszym wyborem był tak naprawdę polski wynalazek, mianowicie Chrome Engine firmy Techland. Ostatecznie jednak zdecydowano inaczej, a stał za tym bardzo konkretny powód. Jaki? Tego dowiecie się z naszego artykułu.
Twórcy gry Kingdom Come: Deliverance wpadli na ciekawy pomysł. Z okazji drugich urodzin ich debiutanckiego erpega, Czesi postanowili sprzedawać metalowe tabliczki zawierające wydruk z pliku tekstowego, który dołączany był do pirackiej wersji ich dzieła. Oferta jest limitowana czasowo.
Deweloperzy gier komputerowych lubią chwalić się sukcesami, dlatego chętnie umieszczają w swoich siedzibach rozmaite nagrody, które zdobyli na przestrzeni lat. Normą jest również tapetowanie ścian okładkami magazynów branżowych, gdzie uwiecznione są tytuły produkowane przez daną firmę, bo choć drukowane czasopisma są od dawna w odwrocie, to takie okładki nadal traktuje się prestiżowo. Czeskie studio Warhorse nie odbiega od tego schematu i w swoim praskim biurze posiada wystawkę złożoną z obu opisanych wyżej elementów. Najwyraźniej jednak nasi południowi sąsiedzi mają do tego bardzo luźny stosunek, czego dowodem jest eksponat, którego próżno szukać w innych fabrykach gier.
Deweloperzy ze studia Warhorse umieścili kilka niezłych easter eggów w grze Kingdom Come: Deliverance, ale żaden z nich nie może się równać z tym, o którym teraz napiszemy. Przeszło rok po premierze kapitalnego erpega jego twórcy – dodajmy od razu, że dość nieoczekiwanie – ujawnili największą z ukrytych w nim niespodzianek. Dotyczy ona przerywników filmowych, a sam sekret był tak dobrze schowany, że o jego istnieniu nie wiedziało nawet spore grono pracowników czeskiej firmy.