Większość z Was ogrywała grę Assassin’s Creed IV: Black Flag z polskimi napisami, dlatego jesteśmy przekonani, że mało kto zdaje sobie sprawę z interesującego zabiegu zastosowanym w tym produkcie. Rzecz dotyczy specyficznego zapisu rzeczowników w anglojęzycznej wersji przygód Edwarda Kenwaya, wykorzystującego tzw. majuskuły, czyli wielkie (duże) litery. Nietypowa forma jest hołdem złożonym przez autorów dla jednej z najważniejszej książek o piratach, która powstała w 1724 roku.
Powyższy tytuł to oczywiście żart, ale trudno nam w inny sposób skomentować dość zabawną wtopę, której dokonali deweloperzy ze studia Sledgehammer Games w grze Call of Duty: WWII. Grafików amerykańskiej firmy najwyraźniej przerosła tak prosta – wydawałoby się – rzecz, jak przygotowanie mapy Europy. O ile kontury Starego Kontynentu odtworzono prawidłowo, tak położenie znajdujących się w nim miast już nie bardzo, a im dalej na wschód, tym gorzej. Jak to zwykle bywa, najbardziej ucierpiały miejscowości, które dziś znajdują się w granicach Polski.
ardzo negatywne reakcje wśród użytkowników Steama i to nie tylko z państw objętych wspomnianym zakazem. Niezadowoleni gracze wyrażają swoją niechęć w sposób najprostszy z możliwych, czyli zaniżając oceny poszczególnym produktom. Zmasowana akcja doprowadziła do tego, że flagowe dzieło Redów – Wiedźmin 3 – ma najniższą ocenę zbiorczą od początku 2017 roku, kiedy to Dzikiemu Gonowi udało się przekroczyć próg 97%.
Nowa gra Techlandu zawiera sporo easter eggów, ale te naprawdę dobre nie są podane wprost i ich odnalezienie wymaga trochę wysiłku. Świetnym tego przykładem jest deskolotka, czyli słynny hoverboard, który pojawił się w filmie Powrót do przyszłości 2 z 1989 roku. Dying Light 2 pozwala taką deskolotkę nie tylko znaleźć, ale także na niej pojeździć, bo z gadżetem związane jest dość trudne wyzwanie parkourowe. Dodatkową zachętą do poszukiwań może być fakt, że w całej akcji natkniemy się na jeszcze jedno nawiązanie, dedykowane dwóm braciom, którzy wystąpili zarówno w pierwszej odsłonie serii, jak i dodatku The Following.
Dying Light 2 oficjalnie zadebiutowało na rynku, a to oznacza, że możemy podzielić się z Wami ciekawostkami, które rzuciły nam się w oczy podczas eksploracji miasta Villedor. Rozmaitych nawiązań i smaczków z cyklu „to są właśnie te detale” jest w nowej produkcji Techlandu całkiem sporo. Będziemy systematycznie uzupełniać więc poniższy tekst, a gdy zajdzie taka potrzeba, rozwiniemy dany temat w osobnym artykule. Nie pozostaje nam nic innego, jak zaprosić Was do przejrzenia naszych znalezisk.
wytrzymują próby czasu. Deweloperzy Dying Light 2 mają w tej kwestii sporo za uszami, zwłaszcza, że część takich rzeczy publicznie ogłosili kilka lat temu. Dziś wiemy już, że przejmowanie kluczowych instalacji w mieście Villedor wcale nie ma aż tak dużego wpływu na życie mieszkańców, jak zapowiadano, a język esperanto, który mieliśmy podziwiać na szyldach i tablicach, został zastąpiony językiem angielskim.
Fabuła drugiej odsłony serii Dying Light nie rozpoczyna się od trzęsienia ziemi. Zanim gracz faktycznie zapuka do bramy miasta Villedor i wpląta się w skomplikowane relacje z jego mieszkańcami, najpierw musi odbębnić krótki i spokojny pod względem przebiegu prolog na obrzeżach odizolowanej od świata metropolii. Tam też możemy namierzyć pierwsze z wielu obecnych w grze nawiązań, które dotyczy innej produkcji firmy Techland, mianowicie Dead Island
Od oficjalnej premiery gry Dying Light 2 dzielą nas już tylko godziny – nowa produkcja Techlandu zostanie odblokowana w cyfrowych sklepach w najbliższy piątek, o 1:00 w nocy. Niemal wszyscy mieszkańcy naszego globu będą mogli wcielić się w rolę maszyny do zabijania i siać spustoszenie na ulicach Villedoru przy akompaniamencie odcinanych głów i kończyn. Niemal, bo mamy tu jeden wyjątek od tej reguły. Ocenzurowaną wersję otrzymają – cóż za zaskoczenie! – Niemcy.
Usługa Disney Plus wciąż nie jest oficjalnie dostępna w Polsce, więc wielu fanów Gwiezdnych wojen nie jest w stanie oglądać legalnie nowych seriali osadzonych w tym uniwersum: Mandalorianina i Księgi Boby Fetta. Ten ostatni zbliża się powoli do nieuchronnego końca i na razie mocno koncentruje się na drodze, jaką kultowy łowca nagród przeszedł od rzekomej śmierci w jamie Sarlacca, do zajęcia tronu w pałacu Jabby. Najnowszy epizod jest jednak o tyle nietypowy, że Boby Fetta w ogóle nim nie ma, a na pierwszy plan wraca dawno nie widziana postać. Autorzy serialu przygotowali też małą niespodziankę dla miłośników gry Jedi – Upadły zakon, bo w odcinku występuje też droid znany jako jednostka BD.
Lubicie pudełkowe wersje gier? Ja kiedyś lubiłem, dziś już niekoniecznie. Nie ukrywam, że do pudełek skutecznie zniechęcili mnie sami deweloperzy, którzy na płyty wrzucają byle co, bo przecież już w dniu premiery cierpliwie czeka na nas tzw. „day 1 patch”. Oczywiście do pobrania łatki nikt nas zmusza, przynajmniej na konsoli, ale sami wiecie jak to jest – po co się męczyć z grą w stanie przedzawałowym, skoro na wyciągnięcie ręki znajduje się lekarstwo, swoista patchopiryna.