Zdajemy sobie sprawę, że o Wiedźminie 3 wiecie już absolutnie wszystko, ale być może uda nam się zaprezentować Wam drobny detal, o którym jednak nie mieliście pojęcia. Rzecz związana jest z okrętem, którym Geralt pływał w towarzystwie Vernona Roche’a, gdy ten pełnił jeszcze funkcję oficera Temerskich Służb Specjalnych i nie mieszkał w jaskini nieopodal Novigradu. Statek ten można zobaczyć w Dzikim Gonie i to na jednej z plaż w pobliżu największego miasta Królestw Północy.
Kiedy Geralt odwiedza po raz pierwszy kryjówkę temerskich partyzantów podczas poszukiwań Skurwiela Juniora, to ma szansę zapytać Vernona o to, co porabiał po wydarzeniach opowiedzianych w drugiej odsłonie Wiedźmina, czyli Zabójcach królów. Roche zdradzi wówczas, że po wielu perypetiach przybył w końcu do Novigradu, by stanąć do walki z nilfgaardzkim najeźdźcą u boku Radowida. Dawny przyjaciel Geralta nie wspomni, w jaki sposób dostał się do wolnego miasta, ale wspomniany wcześniej statek sugeruje, że nie była to droga lądowa.


Temerski okręt stoi zacumowany na plaży, na północ od novigradzkiego portu. Nie ma żadnych wątpliwości, że jest to ta sama łajba, którą wcześniej pływał Roche, bo to właśnie na jej pokładzie Geralt dostał się do wsi Flotsam w pierwszym akcie Wiedźmina 2. Bezpośrednie porównanie obu statków nie wzbudza żadnych wątpliwości – jednostka jest wierną kopią tej z „dwójki”, a jedyną różnicą jest brak jakiejkolwiek załogi w pobliżu. Nie ma w tym zresztą niczego dziwnego, bo wszyscy partyzanci ukrywają się przecież w jaskini.
Redów można byłoby posądzać o wykorzystywanie starych assetów, gdyby nie jeden drobny szczegół. Temerski okręt nie będzie cumował w Novigradzie wiecznie. Statek znika z plaży tuż po zakończeniu zadania „Racja stanu”, w którym Roche, Talar i Dijkstra przystępują do szalonego planu zamordowania króla Radowida. Bez względu na to, jak zakończy się ta sprawa, łajba zostaje trwale usunięta z mapy, a więc nasz dawny druh musiał ją ponownie wykorzystać. Taka wersja brzmi bardzo sensownie i świadczy o tym, że deweloperzy pomyśleli o wszystkim. Nie pierwszy raz zresztą.