Gry z serii Resident Evil od lat zbierają mnóstwo danych od użytkowników i jej najnowsza odsłona nie jest w tej kwestii wyjątkiem. Odłączenie konsoli od internetu sprawia, że na ekranie podziwiamy upierdliwe ostrzeżenia o braku połączenia, a te wyświetlają się za każdym razem kiedy próbujemy wczytać stan gry, rozpocząć nową kampanię lub po prostu wyjść do menu głównego. Nie każdemu takie rozwiązanie musi się podobać, ale ma ono też swoje zalety. Część przekazywanych deweloperom informacji jest bowiem wykorzystywana do stworzenia globalnych statystyk dokonań graczy, które można potem przejrzeć na oficjalnej stronie internetowej survival horroru.
Właśnie tym statystykom poświęcimy teraz trochę miejsca, bo trzy dni po premierze widać już pierwsze konkretne liczby. Przede wszystkim wiemy, że kampania została ukończona 469 tysięcy razy. Celowo nie piszemy tutaj o osobach, ale właśnie o rozgrywkach, bo jeden człowiek może ukończyć przygodę Ethana kilkukrotnie i to jego łączne dokonania zostaną uwzględnione w prezentowanym raporcie.
Strona podaje również, że rozgrywkę rozpoczęto ponad milion razy. Tutaj również wymagane jest kilka zdań komentarza, bo akurat ta liczba uwzględnia tylko „nowe” kampanie, odpalone z menu głównego horroru. Jeżeli raz ukończyliśmy przygodę i z ostatniego sejwa będziemy kontynuować zmagania na tym samym lub innym poziomie trudności, to nasz wynik nie wliczy się do „nowych” kampanii. Dobrze widać to na zaprezentowanym niżej obrazku. UV w sumie trzykrotnie ukończył Resident Evil Village, ale zawsze rozpoczynał kolejne wyzwanie, korzystając z kompletnego zapisu stanu gry i dlatego przy jego wynikach stosunek ten wynosi 1/3.

Pozostałe liczby nie mają już żadnych haczyków i są zrozumiałe na pierwszy rzut oka. W ciągu trzech ostatnich dni gracze przeszli ponad 36 milionów kilometrów i zabili przy okazji 203 miliony potworów. Podczas jednej standardowej rozgrywki, zakładając, że zwiedza się wszystkie dostępne lokacje, Ethan robi około trzydziestu kilometrów. Jeśli chodzi o wrogów, to w trakcie całej przygody możemy zabić około 350 przeciwników. Ostateczny wynik zależy od tego, ile lykanów ubiliśmy podczas pierwszego ataku w wiosce, bo z tym bywa różnie, zwłaszcza przy pierwszym podejściu, kiedy nie mamy jeszcze dobrych broni i amunicji do niej.
Liczba zabitych do tej pory wrogów prawie pokrywa się z liczbą mieszkańców Nigerii. To najbardziej zaludniony kraj w Afryce i siódme najbardziej zaludnione państwo na świecie.

Gracze najczęściej strzelają z pistoletu LEMI, który jest pierwszą bronią palną dostępną w Resident Evil Village. Owszem, większą liczbą może pochwalić się Dragoon, ale tutaj akurat liczba jest nieco przekłamana, bo karabin wpada nam w ręce dopiero pod koniec kampanii i z jego pomocą kładziemy pokotem bardzo dużą liczbę przeciwników. Po ukończeniu przygody Dragoon dobrze sprawdza się też przy ponownym podejściu, ale tylko na niższych poziomach trudności. Na tych wyższych jest kompletnie bezużyteczny, bo inne pukawki da się ulepszyć, tej nie.
Najbardziej niebezpiecznym stworzeniem w grze wydają się być Lykanie, bo z ich rąk śmierć poniosło 742 tysiące Ethanów. Nie jest to jednak prawda, bo podobnych do wilkołaków potworów jest w Village po prostu najwięcej i stanowią one wielkie niebezpieczeństwo przy pierwszej próbie ukończenia gry. O wiele ciekawszy jest wynik Sturma, czyli minibossa z fabryki. Przeciwnik ten goni nas we wspomnianym kompleksie, a później stajemy z nim do obowiązkowej walki. Tylko ten jeden osobnik dokonał ponad sto tysięcy zabójstw, a więc to on jest najgroźniejszy z całej tej menażerii.
Zgodnie z przewidywaniami, najczęściej tworzonym przedmiotem jest lekarstwo, a potem amunicja do pistoletów i strzelb – najbardziej powszechnych środków zagłady w Village. Sporo osób craftuje też materiały wybuchowe i nie ma w tym nic dziwnego. Szczególnie przydatne w nowej grze firmy Capcom są miny, bo nie tylko zadają one duże obrażenia, ale też zatrzymują naszych prześladowców.
Na koniec zostawiliśmy sobie pieniądze. Gracze pozyskali już w grze ponad bilion lejów rumuńskich i 75% tej kwoty wydali w sklepie Duke’a. Jeśli przeliczylibyśmy używaną w tej grze walutę na złotówki po obecnym kursie, to okazałoby się, że na różnego rodzaju przedmioty i ulepszenia zmarnowaliśmy w ciągu trzech dni 765 miliardów złotych. Suma robi wrażenie.
Statystyki z Resident Evil Village są na tyle ciekawe, że z pewnością poświęcimy im jeszcze trochę miejsca. Zrobimy to jednak dopiero wtedy, kiedy pierwszy kurz opadnie i zainteresowanie survival horrorem wyraźnie spadnie.