Najchętniej napisalibyśmy w tytule „siedem”, bo właśnie tyle lat upłynęło od premiery gry The Last of Us na konsolę PlayStation 3, ale dowody w sieci wskazują, że nie jest to do końca prawda. Pewne jest natomiast to, że sprawa została nagłośniona przed kilkoma dniami przez pewnego amerykańskiego speedrunnera, który jest aktualnym rekordzistą w przechodzeniu produkcji studia Naughty Dog na czas. Anthony Calabrese, lepiej znany pod ksywą Anthony Caliber, opublikował w niedzielę film potwierdzający istnienie easter egga i jak sam przyznaje, dopiero teraz zdał sobie sprawę z obecności ciekawostki, mimo że pierwsze TLOU zna przecież na wylot.
Rzecz dotyczy zdjęcia mrówki zaatakowanej przez maczużnika, czyli grzyba, który doprowadził do zagłady ludzkości w uniwersum The Last of Us. W prologu debiutanckiej odsłony serii wcielamy się w rolę córki Joela i przez chwilę możemy z jej pomocą zwiedzić mieszkanie Millerów. Pierwszym przystankiem po drodze może być pokój jej ojca, gdzie w telewizji trwa relacja z końca świata i to właśnie to urządzenie wyświetla wspomnianą przed momentem fotografię, o ile spełnimy określony warunek.
Warunkiem tym jest wczytanie punktu kontrolnego po zejściu Sary ze schodów. Calabrese ustalił ze stuprocentową dokładnością, że to właśnie w tym momencie uruchamiamy sekwencję odpalającą easter egga, ale to nie wystarcza jeszcze, żeby go zobaczyć. Koniecznie staje się wczytanie zapisanego automatycznie stanu gry i to z poziomu menu głównego, a nie po naciśnięciu klawisza Options na padzie. Jeśli całą procedurę wykonamy prawidłowo, co obrazuje zamieszczony niżej film, to po powrocie do pokoju Joela, na ekranie telewizora widoczne będzie statyczne zdjęcie zainfekowanej mrówki.
Easter egg jest oczywiście związany z fabułą gry, bo to właśnie prezentowany na ekranie grzyb sprawił, że ludzie oszaleli, a z czasem zaczęli mutować w przerażające istoty, zwane klikaczami. Ophiocordyceps unilateralis występuje w rzeczywistości i faktycznie atakuje mrówki, ale dla ludzi jest zupełnie niegroźny. Szerzej o tym pisaliśmy w osobnym artykule, więc polecamy Wam jego lekturę.