Za bary z muzyką do Dooma wziął się zespół metalowy, mamy pierwszy utwór

Przyznam się bez bicia, nie jestem entuzjastą deathcore’u. Owszem, muzyki ekstremalnej słucham praktycznie na okrągło, ale generalnie wolę kiedy ktoś miesza death metal z blackiem, a nie z metalcore’em. Nigdy nie byłem też fanem tworzenia coverów znanych kawałków z gier komputerowych i wkładania do nich autorskich wokali, a właśnie taką inicjatywą popisali się muzycy brytyjskiego zespołu Black Tongue, którzy postanowili pomajstrować przy soundtracku do wydanej w 2016 roku gry Doom – skomponowanym przez bardzo cenionego przez fanów elektronicznej rozrywki Micka Gordona. Jak wyszło? Przekonajcie się sami.

Doomed to nowy projekt dwóch muzyków ze wspomnianej grupy Black Tongue (wokalisty Aleksa Teyena i gitarzysty Eddiego Pickarda) oraz Mata Omblera, znanego dziennikarza specjalizującego się w pisaniu o muzyce z gier komputerowych. Trio postanowiło nagrać na nowo wybrane utwory z poprzedniego Dooma i dorzucić do nich teksty, których w materiale źródłowym oczywiście nie było. Efekt końcowy na kilometr śmierdzi deathcore’ową stylistyką, która jest szczególnie bliska muzykom z Black Tongue. Jest ciężko, momentami nawet – powiedzmy – brutalnie, a typowe dla gatunku growlujące wokalizy mieszają się z czystymi (na szczęście krótkimi) partiami.

Można takich eksperymentów nie lubić, ale jednego całej trójce odmówić nie można – podeszli do sprawy na poważnie. Choć wymyślonego przez autorów tekstu nie polecam, bo lepiej nie wiedzieć o czym „śpiewa” Teyen, to i tak jest nieporównywalnie lepiej od tego, co niedawno w tej materii zaprezentował polski Hunter. Cieszy przede wszystkim to, że Doomed pozostał wierny oryginałowi. Choć mamy tu do czynienia z nową aranżacją, w premierowym utworze Hellwalker od razu słychać, że faktycznie bazowano na soundtracku z wydanej cztery lata temu gry.

No właśnie, premierowy utwór. Panowie opublikowali na razie wyłącznie jeden kawałek, wspomnianego Hellwakera. W planach jest cały album, więc możemy się spodziewać, że już niebawem usłyszymy kolejne wariacje klasyków, np. uwielbianego przez mnie BFG Division (bez dwóch zdań najlepszego utworu Gordona z Dooma, ale to moja prywatna opinia), bo nie wyobrażam sobie, żeby tej petardy na płycie zabrakło. Wszyscy zainteresowani mogą odpalić umieszczony w tekście teledysk, a jeśli chodzi o śledzenie poczynań zespołu Doomed, to polecam zajrzeć na Bandcampa. Można tam nawet rzucić groszem, jeśli ktoś stwierdzi, że warto wesprzeć muzyków, którzy w obecnych czasach mają mocno pod górkę.