Wizyta w domu Triss Merigold w Wyzimie jest obowiązkowym punktem przygody Geralta w pierwszym Wiedźminie – to właśnie w tej lokacji rozpoczyna się choćby fabuła trzeciego rozdziału opowieści. Wielu z Was zapewne zdaje już sobie sprawę z tego, że to z tej posiadłości Lambert uciekł przez okno (mowa o tym jest w Dzikim Gonie, podczas słynnej popijawy w Kaer Morhen), ale my postanowiliśmy przybliżyć inną, zdecydowanie mniej znaną ciekawostkę dotyczącą tego budynku. Zawdzięczamy ją Szczepanowi, którego przy okazji gorąco pozdrawiamy.
Rzecz dotyczy trupa, znajdującego się na dachu domu. Leży tam szkielet, który w jednej ręce trzyma bukłak zawierający alkohol (jak się dowiedzieliśmy, w domyśle było to tanie wino), a w drugiej książkę. W samej grze nie sposób go zobaczyć, bo oko kamery, nawet w trybie izometrycznym, nigdy nie obejmuje tego miejsca. Jego obecność można jednak potwierdzić za pomocą wbudowanego w produkt edytora D’jinni, jeżeli załadujemy w nim moduł zawierający handlową dzielnicę Wyzimy.

Szkielet to easter egg pozostawiony przez jednego z testerów. Sami twórcy pierwszego Wiedźmina nie mieli o nim pojęcia, bo został on dodany w końcowej fazie produkcji. Zmiana przeszła w zamieszaniu związanym z wydaniem gry i nawet dziś – prawie trzynaście lat po jej premierze – mało kto zdaje sobie sprawę z jej istnienia.
Autor niespodzianki, który pragnął zachować anonimowość, poinformował nas, że szkielet znalazł się na dachu domu Triss nieprzypadkowo. Oddajmy mu zresztą głos:
Często trzeba było ogarniać cykliczne testy stanu Wyzimy Handlowej, która była dość masywna – i przez to, po każdym eksporcie całej dzielnicy, sprawdzaliśmy czy coś poszło nie tak. Takie rzeczy głównie sprawdzało się w edytorze, kierując kamerę w różne dziwne miejsca. Jednym z bardziej intensywnych technicznie miejsc był plac przed budynkiem Triss. Znajdował się tam węzeł komunikacyjny commonerów, kilka eventów questowych, miejsce na muzykantów (jeden z najbardziej egzotycznie oskryptowanych ficzerów w grze), plus łazili tamtędy ważni dla fabuły bohaterowie. Jeśli coś poszło źle, to mogło to powodować blokady fabularne, kiedy NPC utkwił gdzieś w rogu. Dlatego perfekcyjnym miejscem do obserwacji tego całego radosnego galimatiasu, przy przyspieszonym czasie gry, był dach budynku obok wieży Triss, z którego dało się zobaczyć cały zakres problematycznych miejsc i można było szybko i efektywnie sprawdzić, czy wszystko gra.
Pod koniec produkcji mieliśmy dosłowny wodospad poprawek i usprawnień, które wiązały się z ponownym eksportem całej dzielnicy po kilka razy dziennie, bo mimo dobrych chęci, nie było wtedy narzędzi i systemu do robienia tego w kawałkach i trzeba było rozgrzebywać lokację. Kilka razy dziennie robiliśmy testy po takich eksportach, w dość skodyfikowany już wtedy sposób upewniając się, że wszystko jest tak samo OK, jak było przed wysłaniem nowej wersji. Wyżej wymienione miejsce okazało się lokacją, która po prostu czasami zostawała na ekranie kiedy wychodziło się nocą po kawę – a jako, że to był też super spot na oglądanie growego zachodu słońca, to w pewnym momencie utarłem sobie zwyczaj jego obserwowania przy kawie z tej pozycji na dachu. Przy okazji poprawek, dorzuciłem tam szkielet z bukłakiem po jabolu i książką, z czachą dokładnie w miejscu gdzie pozycjonowałem kamerę na przerwy z kawą i zachodem słońca. Czyli coś w rodzaju memento po intensywnym, ale megasatysfakcjonującym kawałku przygody z Wiesiem. Jako, że wydajnościowo to nie miało żadnego znaczenia – bo było poza zakresem widoczności gracza, to prawdopodobnie nikt tego nigdy nie odkrył, poza moderami odpalającymi lokacje w edytorze.

Powyżej prezentujemy Wam skrinszot pokazujący szkielet bezpośrednio w grze, a także widok trupa z poziomu edytora D’jinni.