Pierwsza gra z serii Doom ukazała się w 1993 roku i z miejsca wysoko ustawiła poprzeczkę wszystkim deweloperom, którzy pragnęli powtórzyć sukces poprzedniej produkcji studia id Software, czyli Wolfensteina 3D. Ówcześni królowie pierwszoosobowych strzelanin nie tylko zaproponowali znacznie bardziej rozwinięty silnik, który wreszcie pozwalał tworzyć windy i schody, ale uciekli też od charakterystycznego dla poprzedniego shootera modelu budowania map za pomocą brył sześcianu. Doom wreszcie mocno podkręcił tempo samej jatki, dzięki czemu bezpardonowa eksterminacja piekielnych pomiotów stała się szybka i emocjonująca.
Strzelaninę ubarwiono solidnym zestawem środków zagłady oraz potworów. Tych ostatnich było, co prawda, tylko dziesięć (dwa z nich pełniły funkcję bossów), ale monstra okazały się na tyle zróżnicowane, że na długo zapadały w pamięć. Kwestię niezbyt obfitego bestiariusza deweloperzy z id Software nadrobili w inny sposób – wypełniając po brzegi mapy przeciwnikami. Ilu było ich dokładnie? To właśnie postanowiliśmy sprawdzić.

Doom stawia przeciwników zawsze w tych samych miejscach i ich liczba nie jest losowa, dlatego można dokładnie policzyć, ile potworów znajduje się w całej kampanii. Na potrzeby badania założyliśmy, że gracz zalicza wszystkie etapy w trzech podstawowych epizodach (łącznie z trzema ukrytymi misjami) i zabija absolutnie każdego oponenta, jaki nawinie mu się pod lufę. Co istotne, liczenie przeprowadziliśmy uwzględniając dwa poziomu trudności – najniższy („I’m too young to die”) i najwyższy („Ultra-violence”). Był to dość istotny czynnik, bo w zależności od skali trudności gry, szeregi piekielnej hordy różnią się od siebie. Na niższych poziomach wrogów jest nie tylko mniej, ale też ich wachlarz jest niezbyt różnorodny. Często zdarza się tak, że niektórych demonów nie zobaczymy na danej mapie w ogóle, chyba, że zwiększymy sobie poprzeczkę przed startem rozgrywki.
Skoro wszystko jest już jasne, możemy przechodzić do mięsa. Spośród trzech klasycznych epizodów kampanii, najbardziej obfity w przeciwników okazał się ten pierwszy. Na najniższym poziomie trudności wrogów jest, co prawda, tylko 239, ale na najwyższym już 926! Duży procent stanowią zamienieni w zombie ludzie i tym należy tłumaczyć tak wyśrubowaną liczbę w przypadku Ultra-violence.

W kolejnych dwóch epizodach wyniki przedstawiają się następująco: 336 i 315 dla poziomu „I’m too young to die”; 730 i 697 dla poziomu „Ultra-violence”. Nietrudno policzyć, że w całej grze czeka na nas 890 przeciwników na najniższym poziomie trudności i 2353 na najwyższym. To absolutna przepaść. Widzicie też już zapewne, że jeśli zdecydujemy się na wariant łatwy, to w pełnej kampanii Dooma zabijemy mniej oponentów niż tylko w pierwszym epizodzie po odpaleniu wariantu najtrudniejszego.
Z ciekawości sprawdziliśmy też, jak sytuacja prezentuje się w epizodzie czwartym, który został dodany do gry The Ultimate Doom. Na „I’m too young to die” czekaj tutaj 474 rywali, a na „Ultra-violence” 878. Jeśli dodamy te rezultaty do poprzednich, to szybko okaże się, że łączna liczba demonów w najbardziej rozbudowanej wersji gry wynosi 1364 dla pierwszego poziomu trudności i 3231 dla ostatniego. Sporo, jak na stosunkowo krótką produkcję, jaką jest oryginalny Doom.

Pod lupę wzięliśmy też drugą odsłoną serii, ale nią zajmiemy się w osobnym artykule, który na łamach naszego serwisu pojawi się niebawem.
