Pierwsza odsłona serii Diablo trafiła do sprzedaży ponad dwadzieścia lat temu, ale na pewno wśród Was znajdą się osoby, które nie tylko ograły tę rąbankę, ale pamiętają też szczegóły jej fabuły. To ostatnie nie powinno być zresztą specjalnie trudne, bo o debiutanckim dziele studia Blizzard North można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że opowieść była w niej specjalnie skomplikowana. Odpowiedzialny za scenariusz Chris Metzen dwoił się i troił, żeby dodać tło fabularne do nieustannej sieczki, którą podziwialiśmy na ekranie i trzeba uczciwie przyznać, że przy minimalnym nakładzie środków poszło mu całkiem nieźle. Nie zmienia to faktu, że ani on, ani jego mocodawcy nie mieli zielonego pojęcia, jak ich gra powinna się skończyć.
Od początku było pewne, że po dotarciu na ostatni poziom Piekła bohaterowie stoczą wielki pojedynek z tytułowym demonem, ale w żaden sposób nie rozwiązywało to problemu. Gracz po zabiciu Diablo powinien otrzymać nagrodę w postaci outra, ale nikt nie wiedział, co ma ono przedstawiać. Z informacji przekazanych po latach przez deweloperów wynika, że finałowy film powstał na totalnym spontanie i bez jakiegokolwiek udziału scenarzysty.
Matt Samia i Duane Stinnett tworzyli sekcję filmową w studiu i to oni wpadli na pomysł, aby kierowany przez gracza śmiałek wydobył z truchła demona Kamień Dusz, a następnie wbił go sobie w głowę. Takie zakończenie było o tyle ciekawe, że tak naprawdę nie oferowało happy endu, bo choć wiedzieliśmy, że żyjący pod katedrą w Tristram wróg został pokonany, to jednak przechowywana w kamieniu esencja demona znalazła nowego nosiciela. Otwierało to oczywiście furtkę do kontynuacji historii, ale z relacji deweloperów wynika, że nikt o niej wówczas nie myślał. Samia i Stinnett uznali po prostu, że takie zakończenie będzie w porządku, a że nikogo o zdanie nie pytali, to film trafił do pełniaka.
Najzabawniejszą rzeczą w tej całej historii jest to, że spontanicznie przygotowane zakończenie, którego nie brał nawet pod uwagę scenariusz, faktycznie stało się punktem wyjścia do stworzenia sequela. Cała fabuła „dwójki” w zasadzie opiera się na tym pomyśle, bo ścigany przez graczy Mroczny Wędrowiec jest właśnie tym wojownikiem, który na końcu pierwszej gry wbił sobie kamień w głowę. Jego rola w kontynuacji jest tak znacząca, że autorzy z Blizzard North postanowili ozdobić nim też okładkę gry Diablo II.