O grze Death Stranding można powiedzieć wiele rzeczy, ale na pewno nie to, że jej ukończenie jest sprawą prostą. Konstrukcja fabuły sprawia, że na zaliczenie głównego wątku trzeba poświęcić około czterdziestu godzin, co przekłada się na kilkanaście solidnie przepracowanych wieczorów. Choć kampania jest długa, a rozgrywka momentami może wydawać się nużąca, użytkownicy konsol PlayStation 4 całkiem sprawnie poradzili sobie z zadaniem. Zaledwie pięć tygodni po premierze napisy końcowe ujrzało 21,5% posiadaczy gry, a to jest świetny prognostyk na przyszłość.
Produkt ze zrozumiałych względów wzbudził ogromne zainteresowanie fanów konsoli firmy Sony i trudno się temu dziwić – nie dość, że był to ostatni, duży tytuł ekskluzywny na PS4 w tym roku, to na dodatek przyciągał do siebie osobą Hideo Kojimy, która go wyreżyserowała. Sporo osób było z pewnością ciekawych, czym najnowsze dzieło japońskiego dewelopera faktycznie jest, bo aż 98,7% posiadaczy gry ukończyła prolog, a 93% pierwszy rozdział kampanii. Potem widać już wyraźny regres w dokonaniach. Do końca drugiego epizodu dotrwało 62,9% graczy, a trzeciego 42,2%. Można więc śmiało założyć, że niewiele ponad połowa graczy zobaczyła wszystko, co Death Stranding ma faktycznie do zaoferowania w kwestii rozgrywki, bo właśnie w trzecim rozdziale otrzymujemy najwięcej sprzętu ułatwiającego podróżowanie pomiędzy lokacjami. W nim również udostępniana jest największa mapa w całej grze.

Im bliżej końca kampanii, tym spadek zainteresowania produkcją jest mniejszy niż na początku. Dla porównania, siódmy rozdział zaliczyło 30,2% graczy, a ostatni – czternasty – 21,5%. Można założyć, że w tej grupie jest najwierniejsza rzesza fanów, która prędzej czy później dociągnie fabułę do wielkiego finału. Oznacza to, że za kilka miesięcy średnia powinna oscylować w okolicach 30%, co jest przyzwoitym rezultatem. Nie spodziewamy się jednak, że gracze zmobilizują się i osiągną tak korzystny wynik, jak w przypadku God of War, gdzie napisy końcowe zobaczyło (stan na dziś) 52,2% posiadaczy gry.
Trofea w Death Stranding mówią nam o postępach graczy inne ciekawe rzeczy. Aż 31,8% graczy nie wykonało żadnego zlecenia standardowego, które stanowią dodatek do misji kurierskich z głównego wątku fabularnego. Jest to o tyle dziwne, że zlecenia te pozwalają zdobywać ulepszone wersje sprzętu i zwiększać zasięg sieci chiralnej, mocno ułatwiającej zmagania. Z kolei 61% posiadaczy produktu zdobyło przynajmniej jeden nośnik pamięci, czyli klasyczną znajdźkę, ale tylko 1,4% graczy zebrało je wszystkie. Przepaść w wynikach spowodowana jest tym, że wspomniane nośniki łatwo namierzyć w świecie dzięki skanerowi, ale czasem poukrywane są one w takich miejscach, których prawdopodobnie nigdy nie odwiedzilibyśmy podczas rozgrywki. Co ciekawe, 63,6% graczy nie tylko nie wydostało się z pułapki zakładanej przez Wynurzonych, ale pokonało też pożeracza, czyli obowiązkowego minibossa po schwytaniu. Trzeba też wspomnieć o tym, że 77,2% graczy ani razu nie zmieniło zniszczonych butów. Wydaje się to absurdalne, bo bez ochronnego obuwia przemierzanie skalistych terytoriów w Death Stranding przestaje mieć jakikolwiek sens.

Platyna to wciąż zabawa dla wyjątkowo cierpliwych kurierów. Absurdalnie czasochłonne trofea potrzebne do jej zaliczenia sprawiły, że najważniejszą nagrodą może pochwalić się tylko 1,2% posiadaczy gry i nie wydaje nam się, żeby ten rezultat znacząco wzrósł w kolejnych miesiącach.
