Choć takie gry, jak Diablo III, StarCraft II czy Overwatch diametralnie różnią się od siebie, to jednak mają pewien wspólny mianownik i wcale nie chodzi nam o nazwę firmy, która te produkcje stworzyła. Żaden tytuł z szerokiej oferty Blizzarda, a więc nie tylko te wymienione powyżej, nigdy nie otrzymał najwyższej możliwej kategorii wiekowej w Europie. Organizacja PEGI, która w naszej części świata zajmuje się ocenianiem gier pod kątem ich zawartości, w przypadku „Zamieci” zawsze rekomendowała co najwyżej żółtą nalepkę, a to oznacza, że jej dzieła są dostępne dla osób, które ukończyły 16 lat. Jedynym wyjątkiem od tej reguły stanie się prawdopodobnie Diablo IV.
Nowa odsłona słynnej rąbanki została oficjalnie zapowiedziana wczoraj i już pierwsze opublikowane materiały przekonały nas, że „czwórka” wyraźnie uderza w mocniejsze tony. Wszechobecny mrok, diabelskie symbole i bardziej realistycznie zrealizowana przemoc niż w poprzedniku to wyraźne sygnały, że Diablo IV zamierza wrócić do gotyckich korzeni cyklu, zdecydowanie mniej cukierkowych od tego, co siedem lat temu zaoferowała „trójka”. Zmiana ta jednak nieuchronnie wiąże się z podniesieniem kategorii wiekowej produktu i wydawca doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Na niektórych grafikach promocyjnych nieprzypadkowo pojawiło się oznaczenie „PEGI 18”, które dotychczas Blizzardowi było zupełnie obce.

Czwarte Diablo z pewnością jest jeszcze dalekie od ukończenia, więc na razie twórcy nie mają obowiązku informować odpowiednich organizacji o kontrowersyjnych treściach, które w grze się znajdują. Nie oznacza to jednak, że kwestia pokazywania przemocy nie jest w zespole już teraz brana pod uwagę. Z marketingowego punktu widzenia jest to decyzja absolutnie kluczowa, bo uzyskanie niższego ratingu pozwala poszerzyć grono potencjalnych odbiorców produktu. W przypadku czwartej odsłony Rogatego Blizzard postanowił jednak odpiąć wrotki i zaszaleć, jakby chciał pokazać wszystkim krytykom, że Diablo to już nie tylko cukierkowa przemoc, której bliżej do World of WarCraft niż do „dwójki”, a przede wszystkim „jedynki”.
Fanów serii kwestia podniesienia kategorii wiekowej powinna raczej cieszyć. Realistycznie zrealizowana przemoc w tytule, gdzie krew przelewa się litrami, to dodatkowy smaczek wizualny. Wyższy rating to również większa szansa na diabelską symbolikę, której ostatnio w Diablo nie oglądaliśmy. Zło robi zdecydowanie większe wrażenie, kiedy jest podane z całym dobrodziejstwem inwentarza – demon nie ma być kolejnym kolorowym stworkiem do bicia, ale istotą z najgorszego koszmaru. W tym względzie Diablo IV wydaje się podążać w dobrym kierunku.

Oczywiście musicie pamiętać, że jednak grafika promocyjna wiosny nie czyni i dopóki PEGI nie weźmie gry w obroty, to nie możemy być pewni, że „czwórka” faktycznie przystąpi do klubu osiemnastek. Jeśli tak się stanie, to wyjdzie to z korzyścią dla samej produkcji, więc szczerze liczę, że nikt z działu marketingu Blizzarda nie wpadnie na rewelacyjny pomysł, by to zmieniać.