Dutch w Red Dead Redemption 2 coraz bardziej oddala się od grupy i to dosłownie

Jeden z fanów serii Red Dead Redemption zwrócił uwagę na arcyciekawy detal związany z drugą odsłoną tego cyklu. Dotyczy on Dutcha van der Linde, a konkretnie sukcesywnego oddalania się herszta gangu od pozostałych członków grupy i to w sensie dosłownym. Szczegół jest doskonale widoczny na przestrzeni całej fabuły „dwójki”, ale nie oznacza to, że łatwo zwrócić na niego uwagę. Prawdę mówiąc, my nie zdawaliśmy sobie z tego faktu sprawy do momentu, w którym rzeczony fan zaprezentował w sieci swoje wnioski.

Zanim przejdziemy do sedna, tradycyjne ostrzegamy Was przed psujakami. Nie jest to może jakiś wielki spoiler, który definitywnie zrujnuje Wam zabawę, ale w świetle rychłej premiery pecetowej edycji gry, zdajemy sobie sprawę, że nie wszystkim takie informacje mogą przypaść do gustu.

TUTAJ ZACZYNAJĄ SIĘ SPOILERY

Każdy, kto ukończył pierwszą grę z serii Red Dead Redemption, od samego początku doskonale wie, że historia opowiedziana w RDR 2 nie może skończyć się dobrze. Cała fabuła prequela osnuta jest wokół przemiany, jaką z biegiem czasu przechodzi Arthur Morgan (główny bohater „dwójki”), członkowie gangu Dutcha, a także jego charyzmatyczny przywódca. Scenarzyści sporo uwagi poświęcili zwłaszcza temu ostatniemu. O ile na początku gry herszt bandy jest człowiekiem „do rany przyłóż” i bardzo przekonująco martwi się o los podległych mu ludzi, tak w kolejnych rozdziałach, coraz częściej wchodzi w konflikt z starymi druhami i wykonuje ruchy, których nikt się po nim nie spodziewał.

Horseshoe Overlook – namiot Dutcha znajduje się w samym centrum obozu.

Systematyczna zmiana zachodząca w umyśle Dutcha zauważalna jest nie tylko w dialogach i podejmowanych przez niego decyzjach, ale też w pogłębiającej się alienacji od grupy. Zgodnie z fabułą, po zejściu z gór w prologu gang zakłada swój pierwszy obóz w Horseshoe Overlook, miejscówce położonej nieopodal miasteczka Valentine. Namiot przywódcy ustawiony jest dokładnie w samym środku kryjówki, dzięki czemu jest otoczony przez wozy innych członków gangu. Centralne położenie namiotu pozwala Dutchowi być blisko swoich ludzi oraz wygłaszać do nich płomienne mowy.

Clemens Point – Dutch nie ucieka jeszcze od ludzi, ale jego namiot nie znajduje się już na środku. Herszt wybiera miejscówkę położoną tuż przy brzegu jeziora.
Lakay – pasmo niepowodzeń sprawia, że Dutch wyraźnie preferuje odosobnienie. Sporo czasu spędza w domu położonym na uboczu, na dodatek siedzi w miejscu, gdzie nie wchodzi w kontakt z innymi członkami swojej własnej grupy.

W kolejnym obozie – Clemens Point – Dutch zmienia tę zasadę. Jego namiot nie znajduje się już w centrum kryjówki, ale nieco na uboczu, w pobliżu brzegu ogromnego jeziora. W położonym na bagnach Lakay herszt wybiera już dom mocno oddalony od obozowiska i większość czasu spędza na tarasie, będąc kompletnie odseparowanym od innych osób. Podobnie sytuacja wygląda w ostatnim obozowisku – położonym daleko na północy Beaver Hollow. Namiot przywódcy jest jedynym, który stoi w bezpośrednim sąsiedztwie jaskini, a wokół nie są rozłożeni inni towarzysze gangsterskiej niedoli.

Jeśli chodzi o kryjówkę w Shady Belle (rozdział czwarty), to tutaj zmiana nie jest aż tak dobrze widoczna. Bierze się to stąd, że grupa zajmuje piętrową willę, a jej najbardziej prominentni członkowie mieszkają właśnie w niej. Nie zmienia to faktu, że największy pokój przypadł oczywiście Dutchowi, a on sam rzadko zapuszcza się do namiotów, które stoją obok wielkiego budynku. Jeśli już, to siada na krześle pod ścianą i obserwuje otoczenie.

Beaver Hollow – namiot Dutcha znajduje się tuż obok jaskini, w sąsiedztwie nie ma innych członków gangu, nie licząc Micaha, który sporo czasu spędza przy stojącym obok stoliku.

Fan sugeruje, że umiejscowienie namiotu Dutcha w kolejnych obozach nie jest przypadkowe i deweloperzy dokładnie wiedzieli co robią, decydując się na takie, a nie inne ich rozlokowanie. Ewidentnie chciano podkreślić, że przywódca gangu coraz mniej przepada za swoimi podwładnymi i chętniej wybiera teren, gdzie kontakt z nimi można bez problemu ograniczyć do minimum. Nie wypada nam się z tym nie zgodzić, bo uważamy, że ów człowiek ma absolutną rację. Jest to mały, subtelny smaczek, który – po uświadomieniu sobie jego istnienia, rzecz jasna – dokłada kolejny kamyczek do procesu zauważalnego rozkładu grupy, widocznego choćby w późniejszych rozmowach z odpływającym mocno gangsterem.