Gdzie się podziały tamte pukawki?

Reklamy w postaci lokowania produktu to w grach komputerowych nic nowego. Wystarczy wspomnieć choćby baterie Energizer w Alanie Wake’u czy Burger Kinga w Need for Speed: Underground 2. Pojawiały się one również w najpopularniejszych strzelaninach, takich jak Medal of Honor czy Call of Duty, eksponując (czasem zbyt duże) logotypy producentów broni lub akcesoriów do niej. Dziś nie ma już po tym śladu. Choć w grach nadal widać charakterystyczny kształt M4, snajperki Barrett czy pistoletu maszynowego MP5, praktycznie nigdzie nie znajdziemy loga Heckler & Koch, FN i innych. Cóż więc takiego się stało?

Jeszcze na początku obecnej dekady Call of Duty: Modern Warfare 3 przypominała interaktywny baner reklamowy producentów karabinów z wyraźnymi oznaczeniami Colta czy Remingtona na używanych broniach. W wydanym niedługo później Medal of Honor: Warfighter „głównymi bohaterami” były firmy Daniel Defense, Magpul i McMillan. Electronic Arts posunęło się nawet przez chwilę do zamieszczenia w grze działających linków prowadzących do oficjalnych sklepów tych producentów, tłumacząc że ewentualne zyski byłby przekazywane dla fundacji działającej na rzecz weteranów. Activision z kolei zamieściło specjalne podziękowania dla kilku producentów w napisach końcowych CoD-a.

Dla wytwórców broni obecność w grach była świetną reklamą, jednak miało to również ogromne skutki uboczne. Sceny przemocy i zabijania na monitorze mogły być kojarzone przez opinię publiczną już nie tylko z ogólnie pojętą bronią palną, a konkretną firmą i ludźmi za nią stojącymi. Gorąca dyskusja na ten temat wybuchła w Stanach Zjednoczonych tuż po tragedii w Newtown w 2012 roku, gdzie w szkolnej masakrze szaleniec zastrzelił dwadzieścioro dzieci w wieku od 6 do 7 lat i sześciu dorosłych. Jednym z jego narzędzi był karabinek firmy Bushmaster, której logo i produkty przewijały się w grach Call of Duty.

Call of Duty: Modern Warfare 3 – o logotypach producentów, takich jak na zaprezentowanym obrazku, możemy dziś pomarzyć.

Gry komputerowe szybko stały się głównym celem oskarżeń przy masowych strzelaninach w USA, będąc rzekomo jednym ze źródeł problemu. Swój wkład w to miało nawet Narodowe Stowarzyszenie Strzeleckie Ameryki – główna organizacja propagująca prawo do posiadania broni palnej. Nazwała ona producentów gier komputerowych „bezdusznym, szemranym przemysłem”, który „sprzedaje i rozsiewa przemoc wobec bliźniego”. Najwięksi wydawcy odmówili komentarza i wyraźnego zaznaczenia swojego stanowiska, ale późniejsze produkcje pokazują, że pomiędzy komputerowymi strzelankami, a konkretnymi producentami broni pojawił się pewien dystans.

Nie oznacza to jednak, że w grach zrezygnowano z pokazywania prawdziwych, autentycznych karabinów i pistoletów. Obecnie najwięksi wydawcy gier stosują albo zupełnie fikcyjne nazwy broni, albo prawdziwe oznaczenia danego modelu (np. MP7), ale bez oznaczeń autentycznego producenta. Tak jest choćby w debiutującej dziś grze Tom Clancy’s Ghost Recon: Breakpoint czy nadchodzącym reboocie serii Call of Duty: Modern Warfare. Co ciekawe, taka zabawa w ukrywanie producentów broni dotyczy głównie największych wydawców i gier przeznaczonych na masowy rynek. W niszowych produkcjach tworzonych przez małe studia, jak Squad czy Escape from Tarkov, wciąż zobaczymy bronie z oryginalnymi oznaczeniami ich producentów.

Reasumując, choć jesteśmy zwolennikami realizmu i nadal chcielibyśmy oglądać w grach komputerowych prawdziwe modele broni, które sygnowane są markami istniejącymi w rzeczywistości producentów, to nie mamy złudzeń – to już się nie wydarzy, przynajmniej w tych największych hitach. W serii Call of Duty, która po kilkuletnim eksploatowaniu futurystycznych klimatów, powróciła wreszcie do teraźniejszości, decyzje podjęte lata temu będą miały najbardziej widoczny skutek. Pozostaje nam się do tego faktu przyzwyczaić lub sięgać po nieco bardziej niszowe tytuły, gdzie nikt sobie z takich rzeczy problemu nie robi.