Doczekaliśmy się! Dziś, czyli 1 października 2019 roku, zadebiutowała nowa ekranizacja gry Doom, która nosi tytuł Doom: Annihilation. Filmu wyreżyserowanego przez Tony’ego Giglio nie zobaczycie niestety w kinach, bo jest on dostępny wyłącznie na płytach Blu-ray i w niektórych platformach cyfrowych. Choć od początku mieliśmy duże obawy dotyczące tego dzieła, to jednak postanowiliśmy ostatecznie zarwać nockę i wyłowić różne ciekawe smaczki, przygotowane przez autorów. Jak się okazało, jest ich całkiem sporo.
Nie podejmujemy się recenzji filmu, bo nie na tym polega nasza rola, ale jeśli jesteście ciekawi naszej opinii, to zdradzimy, że film nie jest aż tak słaby, jak mogłoby się wydawać – 5 na 10 to naszym zdaniem zasłużona nota. Z lepszymi aktorami i większym budżetem mogłoby to być nawet interesujące widowisko. Na pewno Anihilacja jest bardziej wierna pierwowzorowi niż film Andrzeja Bartkowiaka z 2005 roku. Cieszy nas, że nikt nie próbował robić graczom wody z mózgu i tworzyć opowieści o uwolnieniu tajemniczego wirusa. Zamiast tego pierdololo mamy portal do piekła i dość konkretną jatkę na ekranie. Minusem na pewno jest to, że w ekranizacji zabrakło wielu charakterystycznych demonów z Dooma, które dla fanów serii są ikoniczne. Trzeba też zaznaczyć, że Amy Mason kiepsko sprawdziła się w roli głównej bohaterki, a w scenach, w których trzyma BFG 9000 drobna Amerykanka wygląda wręcz kuriozalnie. Więcej nie powiemy, nie chcąc psuć Wam zabawy. Zapraszamy za to do zapoznania się z ciekawostkami, które są wolne od spojlerów (jeśli takowe się pojawiają, to jest to absolutna drobnica, bez znaczenia dla fabuły). Od razu zaznaczamy, że rzeczy zbyt oczywiste (bronie, stwory, karty dostępowe) pominęliśmy celowo.
Niniejszy artykuł może ulec rozbudowaniu. Film oglądaliśmy jeden raz i wydaje nam się, że wyłapaliśmy większość istotnych znalezisk, ale zakładamy, że przy drugim podejściu uda nam się coś jeszcze dostrzec. Tekst zostanie zaktualizowany, jeśli faktycznie taka sytuacja będzie mieć miejsce.
MALCOLM BETRUGER

Każdy, kto miał okazję ukończyć grę Doom 3, z pewnością doskonale pamięta postać Malcolma Betrugera, który dowodził sekcją badawczą w bazie Union Aerospace Corporation na Marsie. Identyczna postać jest obecna w Doom: Annihilation i choć w dialogach pada wyłącznie jego nazwisko, to jednak wiemy, że na imię ma Malcolm. Informuje nas o tym zarówno plakietka na jego piersi, jak i podpisy widoczne w trakcie jego rozmów z szefem placówki UAC na Ziemi. Nie chcąc nikomu popsuć przyjemności płynącej z oglądania ekranizacji, nie zdradzimy jaką rolę w fabule pełni bohater grany przez Dominica Mafhama. W grze był to mózg całej operacji mającej na celu sprowadzenie demonów.
Podczas projekcji warto zwrócić też uwagę na to, co Betruger mówi. W jednym z dialogów wypowiada on zdanie „Nie możesz zabić tego, co już jest martwe”. Ta kwestia pojawia się w wielu innych produkcjach, m.in. w rozmowie Jamesa Bonda i Renarda w filmie Świat to za mało – dziewiętnastym odcinku przygód Agenta Jej Królewskiej Mości. Z punktu widzenia fanów serii Doom lepszym smaczkiem byłoby użycie hasła „Prawdziwe zło nie umiera nigdy” (ang. „True evil never dies”), które reklamowało dodatek Resurrection of Evil do Dooma 3, ale scenarzysta nie wpadł na to, by go wykorzystać.
APARAT MEDYCZNY Z TRZECIEGO DOOMA

Smaczek dla fanów gry Doom 3, gdzie bardzo często korzystaliśmy z wiszących na ścianach aparatów medycznych do podreperowania kondycji głównego bohatera. Twórcy filmu nawet nie silili się na oryginalność w tej kwestii – urządzenie jest skopiowane bezpośrednio z produkcji studia id Software, zgadza się nawet czcionka użyta na wyświetlaczu i – co ciekawe – tętno użytkującej jej osoby (w pierwowzorze zawsze wynosiło ono „82”). Warto nadmienić, że w Doom: Annihilation maszynę obsługuje się za pomocą dwóch przycisków widocznych na obudowie. W grze aparat był użytkowany bezpośrednio przez ekran – wystarczyło na nim kliknąć, aby natychmiast odzyskać 10 punktów zdrowia.

POZIOMY TRUDNOŚCI
Niedługo po rozpoczęciu operacji w bazie UAC, jeden z żołnierzy (konkretnie Winslow) wypowiada zdanie „I’m too young to die”, czyli „Jestem zbyt młody, by umrzeć”. Identyczną nazwę nosił pierwszy poziom trudności w grach Doom, Doom II: Hell on Earth, a także w wydanym trzy lata temu reboocie serii. W filmie Doom: Annihilation dwukrotnie pada też hasło „Ultra-Nightmare”, którym ochrzczono ostatni poziom trudności w Doomie z 2016 roku. Był on prawdziwym wyzwaniem w tej strzelaninie, bo po śmierci bohatera zmagania były przerywane i całą zabawę trzeba było rozpocząć od początku.
DAISY
W filmie Obcy: Ósmy pasażer Nostromo komputer pokładowy statku kosmicznego nosił nazwę Matka, z kolei w Doom: Annihilation podobną rolę pełni Daisy. Jak już zapewne się domyślacie, imię to również nie jest w omawianej ekranizacji przypadkowe. Daisy to królik należący do głównego bohatera gier Doom i Doom II: Hell on Earth, któremu demony urwały głowę w zakończeniu pierwszej odsłony serii. Na początku zwierzątko to nie miało większego znaczenia dla fabuły, dopiero w The Ultimate Doom dowiedzieliśmy się, że śmierć pupila była głównym powodem, dla którego Doomguy raz jeszcze postanowił zejść do piekła i dokonać zemsty na piekielnych pomiotach.
B.J. BLAZKOWICZ

Easter egg tak bezczelnie podany, ze tylko kompletny ignorant nie zwróciłby na niego uwagi. Pan Blazkowicz to jedna z ofiar katastrofy, którą znajdują kosmiczni komandosi – szybko dowiadujemy się, że również był żołnierzem. Początkowo myśleliśmy, że autorzy filmu zdecydują się na subtelne nawiązanie, bo nazwisko głównego bohatera serii gier Wolfenstein jest widoczne przez krótką chwilę na nieśmiertelniku. Reżyser i scenarzysta w jednym postanowił jednak zaatakować widza nachalnym nawiązaniem – w filmie bohaterowie kilkukrotnie wypowiadają nazwisko tego nieszczęśnika.
Warto wspomnieć, że pan Blazkowicz w filmie został pozbawiony głowy, co stanowi ciekawe nawiązanie do ostatniej odsłony jego przygód – gry Wolfenstein II: The New Colossus. Nie jesteśmy, co prawda, przekonani, że odniesienie jest celowe, ale biorąc pod uwagę, że twórcy filmu wykazali się w kilku kwestiach znajomością strzelanin (współ)tworzonych przez firmę id Software, nie zdziwilibyśmy się, gdyby tak było w istocie.
MIXOM

Kompania Union Aerospace Corporation w filmie pojawić się musiała, ale obecność logotypów firmy Mixom w Doom: Annihilation jest dla nas sporym zaskoczeniem. Przede wszystkim stanowi dowód na to, że twórcy ekranizacji dobrze zapoznali się z materiałem źródłowym. Korporacja Mixom zadebiutowała dopiero w grze Doom 3 (a potem w serii Rage, co jest ciekawostką samą w sobie) i nie odegrała większej roli w fabule, ale charakterystyczne symbole firmy pojawiały się w wielu miejscach. Podobnie jest w filmie, gdzie od czasu do czasu logo tego podmiotu jest widoczne na ścianach lub elementach wyposażenia stacji badawczej.
JOHN CARMACK

Mały hołd dla legendarnego współtwórcy Dooma, ale podobnie jak to miało miejsce w przypadku B.J. Blazkowicza, zaprezentowany w niezbyt subtelny sposób. John Carmack – współzałożyciel studia id Software – jest pierwszym przeciwnikiem, z którym muszą uporać się bohaterowie ekranizacji. Personalia nieszczęśnika poznajemy – a jakże – za pomocą plakietki, którą ów delikwent dumnie nosił na szyi.

FOBOS
Przyjemny ukłon w stronę pierwszej gry z serii, której akcja rozpoczynała się właśnie na jednym z księżyców Marsa, a nie na Czerwonej planecie, jak miało to miejsce w trzecim Doomie. Autorzy wiernie odwzorowali wygląd naturalnego satelity na bazie zdjęć zrobionych przez amerykańskie sondy kosmiczne.

Z Fobosem związana jest jeszcze jedna ciekawostka. W filmie Doom: Annihilation pada stwierdzenie, że jest to księżyc skazany na zagładę (w słowach „Doomed moon”, co jest ładnym nawiązaniem do tytułu strzelaniny) i nie ma tu żadnej przesady. Satelita krąży bardzo blisko Marsa i jest przez niego nieustannie przyciągany w tempie 1,8 m na sto lat. Naukowcy obliczyli, że za około 50 milionów lat Fobos przekroczy granicę Roche’a i albo zostanie rozerwany przez siły grawitacyjne planety, albo roztrzaska się o powierzchnię Marsa.
FONT ZAGŁADY

W tej kwestii scenografowie ekranizacji pokazali się z bardzo dobrej strony. Ściany placówki na Fobosie zdobi wiele różnych napisów ułatwiających orientację a większość z nich wykonana jest tym samym fontem, który podziwialiśmy w pierwszej i drugiej odsłonie serii Doom. Czcionka została trochę unowocześniona, ale zachowano jej wszystkie charakterystyczne elementy.
PLAKATY Z GRY DOOM 3

Nawiązanie bardzo trudne do wychwycenia. W niektórych miejscach placówki na Fobosie można zauważyć plakaty, które są żywcem skopiowane z gry Doom 3. Wszystkie one reklamują firmę Union Aerospace Corporation i zawierają ogólnikowe hasełka dotyczące obecności korporacji na Marsie. Plakaty mocno wtapiają się w tło i nikną w mroku, dlatego zdjęcie potwierdzające tę ciekawostkę jest słabej jakości. Wybaczcie.
