Bohaterowie ostatnich, futurystycznych odsłon serii Call of Duty, przypominali bardziej superbohaterów z niezwykłymi mocami, a nie zwykłych żołnierzy. Deweloperzy praktycznie nie mieli ograniczeń, by wprowadzać do gier własne pomysły i rozwiązania, a my mogliśmy podziwiać jedynie ich swobodę i kreatywność. Nadchodzące wielkimi krokami Call of Duty: Modern Warfare w końcu zrywa z takim podejściem i ponownie pokaże nam komandosów ze sił specjalnych, uzbrojonych we współczesną broń oraz stosujących autentyczne taktyki działania. Otwarte betatesty trybu multiplayer udowodniły nam, że pracownicy studia Infinity Ward nie poszli w tej kwestii na skróty.
Restart serii oraz szersze możliwości zupełnie nowego silnika wykorzystano na medal, wprowadzając do gry szereg smaczków i detali, często trudnych do zauważenia na pierwszy rzut oka. Niektóre z nich to kompletne przeciwieństwo dość luźnego niedbalstwa z poprzedniej trylogii Modern Warfare, inne to naprawdę niewielkie szczegóły, jakie wychwycą tylko najwięksi maniacy współczesnych militariów czy broni palnej. Pierwsze tego typu kąski znajdziecie poniżej.

DESANT NA POLE BITWY
Na początku każdej rundy drużynowego deathmatchu w Call of Duty: Modern Warfare, część żołnierzy nie materializuje się magicznie na miejscu akcji, ale przybywa do lokacji odpowiednim środkiem transportu. Wschodnia frakcja Allegiance wykorzystuje do tego celu pakę ciężarówki lub wnętrze furgonetki. Z kolei prozachodnia ekipa z Coalition desantuje się ze śmigłowców wzorowanych na Black Hawkach.
Warto zwrócić uwagę szczególną na tych drugich. Najpierw jeden z członków załogi wyrzuca z kabiny grubą linę po której zjeżdżamy w dół, następnie jest ona odczepiana i spada na ziemię za ostatnim operatorem. Spisanie liny na straty jest standardową procedurą w przypadku prawdziwych desantów, gdyż zwijanie jej z powrotem oznaczałoby zbyt długą obecność śmigłowca w strefie zagrożonej ostrzałem. Identyczny detal mogliśmy podziwiać w filmie Helikopter w ogniu.

W KOŃCU DZIAŁAJĄ SELEKTORY OGNIA
Selektory ognia automatycznego i półautomatycznego to była prawdziwa bolączka trzeciej odsłony serii Modern Warfare z 2011 roku. Twórcy, choć wykorzystali w niej broń autentycznych producentów, swoje modele oparli na wersjach cywilnych, które mogą strzelać jedynie ogniem pojedynczym. Z tego powodu większość spluw prujących w grze serią, ma selektor zablokowany na opcji „semi”, czyli tej odpowiadającej za pojedyncze strzały. Nowe Modern Warfare nie powiela tego błędu i nie dość, że karabiny mają już wskaźnik „auto”, to na dodatek doskonale widać animację kciuka przełączającego poszczególne tryby. Inne gry ograniczają się generalnie do słyszalnego kliku.

DŹWIĘK POWRACAJĄCEGO SPUSTU
Ten detal wymaga wręcz słuchu nietoperza, by wśród ciągłego terkotu broni maszynowej i okrzyków walczących, usłyszeć jedno, ciche pyknięcie. Dźwiękowcy nie dość, że nagrali odbijanie się łusek w zmiennych warunkach od przeróżnych materiałów, to chyba jako jedyni w historii komputerowych strzelanek dodali do gry suchy, niepozorny klik powracającego spustu po oddaniu strzału w trybie ognia pojedynczego. W rzeczywistości dźwięk ten oznacza reset spustu i pozwala szybko oddać kolejny strzał. W grze komputerowej nie ma on natomiast żadnego znaczenia i pewnie mało kto go w ogóle zwróci na to uwagę. W nowym Modern Warfare znalazło się jednak miejsce nawet na tak drobny, nieistotny, ale autentyczny detal. .
PISTOLET GOTOWY DO STRZAŁU W KAŻDEJ CHWILI
Skończyły się podwójne skoki i bieganie po ścianach. W Modern Warfare nawet na niewielką wysokość trzeba się jakoś wgramolić, zwykle odbywa się to po drabinie. W trakcie wykonywania takiej czynności korzystanie z karabinu jest niemożliwe, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by mieć w pogotowiu broń boczną. Twórcy gry przewidzieli to, i w momencie wejścia na szczeble nasza broń podstawowa automatycznie zawisa na pasie, a postać dobywa pistoletu. W trakcie wspinaczki mamy nie tylko możliwość ostrzelania terenu wokół siebie, ale ręka z bronią pojawia się także jako pierwsza przy krawędzi na samym szczycie, by można było sprawniej poradzić sobie z ewentualną niespodzianką na górze.

INTUICYJNE OTWIERANIE DRZWI NA TRZY SPOSOBY
Pomysłowy i bardzo sprawnie rozwiązany sposób na obecność otwieranych drzwi na mapach docenimy głównie w dużo wolniejszym trybie realistycznym, czyli tym pozbawionym interfejsu i hitmarkerów. Twórcy bardzo sprawnie wprowadzili tu rozwiązania godne taktycznego symulatora do dynamicznej przecież strzelanki.
Drzwi w Modern Warfare możemy normalnie otworzyć, wyważyć bez żadnego wciskania klawiszy poprzez wbiegnięcie sprintem oraz lekko uchylić po cichu, wchodząc w nie w trybie widoku z celownika broni. Przebijalność materiałów pozwala natomiast przestrzelić drzwi i zlikwidować przeciwnika nawet bez zbliżenia się do nich.

NOKTOWIZJA TO NIE TYLKO ZIELONY KOLOR EKRANU
Pracując nad nowym silnikiem gry, twórcy z polskiego oddziału studia Infinity Ward stworzyli od podstaw sposób generowania świateł. Pozwoliło to na najbardziej realistyczną symulację używania gogli noktowizyjnych, a zarazem kilka ciekawych detali z tym związanych. Nasza postać przede wszystkim nie traktuje gogli NVG jako zwykłej zmiany koloru wizji na zielony, a jako fizyczny obiekt noszony na głowie. Uniemożliwia on celowanie ze standardowych lunet i kolimatorów przykładanych do oka, więc mierząc do przeciwników w tym trybie podnosimy broń znacznie niżej i możemy polegać wyłącznie na laserowym wskaźniku urządzenia typu Target-Pointer.

W poprzednich odsłonach serii laser, co prawda, był obecny, ale nadal celowaliśmy w sposób „tradycyjny”, czyli przez kolimatory. U wszystkich walczących operatorów, niezależnie od wybranej postaci, widać też nałożone gogle NVG – nie ma więc tu sytuacji z wydanej w 2010 roku gry Medal of Honor, gdzie nocą biegaliśmy w okularach przeciwsłonecznych.