Jeśli uważnie śledzicie naszą stronę, profil facebookowy, kanał na Instagramie czy konto na YouTube, to wiecie już doskonale, że gra Red Dead Redemption 2 jest absolutną mistrzynią świata w kwestii drobnych detali i smaczków, które zostawiają całą konkurencję daleko w tyle. O ogromnej sile tej produkcji świadczy też to, że mimo pięciuset godzin spędzonych na wirtualnym Dzikim Zachodzie, wciąż jesteśmy w stanie znaleźć coś, co wywołuje nasz autentyczny podziw dla najnowszego dzieła Rockstara. Niedawno przyjrzeliśmy się bliżej temu, co wyczynia się w saloonach i znów zbieraliśmy szczękę z podłogi, gdy przekonaliśmy się, że nawet w tak prozaiczną czynność jak jedzenie, deweloperzy włożyli mnóstwo wysiłku.
Arthur Morgan może w RDR 2 spożywać posiłki samemu, ale tym razem rozchodzi się o to, jak na obiedzie radzą sobie bohaterowie niezależni. Świadkiem konsumpcji najłatwiej zostać właśnie w saloonach (szczególnie w tym położonym w mieście Saint Denis), bo przeważnie znajdzie się jakiś stolik, przy którymś ktoś akurat wsuwa większe danie. Te ostatnie nie różnią się pomiędzy sobą (zawsze jest to odrobina warzyw z kilkoma plastrami mięsa), co w przypadku tej gry może być uznane za minus, ale nie o to, co znajduje się na talerzu, tutaj tak naprawdę się rozchodzi.
Deweloperzy z Rockstar Games przygotowali mnóstwo animacji związanych z tym procesem. Bohaterowie sprawnie operują sztućcami, na ogół posługując się widelcem, ale sięgają również po nóż, gdy chcą przekroić mięso. NPC-om zdarza się popijać posiłek piwem i pamiętają o odłożeniu sztućców, by zwolnić potrzebną do tego rękę. Uroczo wygląda nawet krojenie. Mieszkańcy wirutalnego świata odcinają kolejne kęsy, których wygląd odpowiada ruchom klingi, potrafią obracać mięso na talerzu, by łatwiej było im uporać się z daniem, a jeśli z widelca spadnie im warzywko, próbują nabrać je jeszcze raz lub pomagają sobie nożem.
Rytuał nie kończy się na samym jedzeniu. Bohaterowie po wszystkim oblizują sztućce, grzebią w zębach w poszukiwaniu zaginionego fragmentu mięsa, wypluwają je na podłogę, a także ocierają nóż o widelec, jakby nie mieli jeszcze dość. Co ważne, cały proces trwa dłuższą chwilę. NPC-e nie spieszą się, tylko cierpliwie kontynuują ucztę, niespecjalnie zwracają uwagę na to, co dzieje się wokół nich.
Owszem, momentami animacje mogłyby być bardziej dopracowane, zdarzają się drobne glicze, ale i tak czapki z głów. Ilekroć widzimy takie rzeczy, a przecież doskonale wiemy ile kosztuje czasu zaimplementowanie tego typu detali, chylimy czoła przed deweloperami. Takie smaczki zobaczy zaledwie garstka osób. Jeśli jeszcze ich nie widzieliście, czym prędzej wybierzcie się do saloonu w Saint Denis lub po prostu obejrzyjcie nasz film. Warto!