Fani Days Gone zachwyceni faktem, że każda tablica rejestracyjna w tej grze jest unikatowa – szkoda, że to nieprawda

W minioną sobotę na subreddicie dedykowanym grze Days Gone pojawił się bardzo ciekawy post. Jego autor (człowiek posługujący się pseudonimem Stay-Toasty) utrzymywał, że w najnowszym dziele studia Bend każdy samochód posiada unikatową tablicę rejestracyjną. Pierwsze relacje innych fanów tej produkcji zdawały się potwierdzać te doniesienia, a to już wystarczyło, żeby mocniej zainteresować się sprawą. Wrodzona ostrożność nie pozwoliła nam jednak uwierzyć na słowo autorowi, więc raz jeszcze wyruszyliśmy w wirtualną podróż do opanowanego przez świrusów Oregonu, by sprawdzić ile w tych rewelacjach jest prawdy.

Wiadomość o zróżnicowanych tablicach brzmiała interesująco z dwóch względów. Po pierwsze: w Days Gone znajduje się zatrzęsienie wraków aut – nie liczyliśmy wszystkich, ale jesteśmy przekonani, że jest ich grubo ponad tysiąc. Po drugie, kilkanaście tygodni przed premierą gry – kiedy testowaliśmy jej prasową wersję – zauważyliśmy, że „blachy” nie są generowane automatycznie, jak choćby te obecne w Grand Theft Auto V. Mając oba te powody na uwadze, wierzyliśmy, że deweloperzy nie poszli na łatwiznę i każdą tablicę projektowali indywidualnie, uważając na to, żeby nigdzie nie powtórzyć numerów. Wiązałoby się to z tytaniczną pracą i olbrzymim przywiązaniem do detali, a to przecież kochamy w grach najbardziej.

Niestety, czar prysł bardzo szybko. Owszem, może się zdarzyć, że jakimś cudem kilkanaście napotkanych aut będzie mieć inne tablice, ale to zwykły przypadek, a nie norma. Już w pierwszym tunelu, przez który Deacon i Boozer obowiązkowo przejeżdżają na samym początku gry, znajdziemy trzy pick-upy z numerami SEW 392 i dwa z „blachami” MJM 396. Twórcy nie zadali sobie nawet trudu, żeby odpowiednio oddalić od siebie te auta – wszystkie znajdują się na dwustumetrowym odcinku, niektóre bardzo blisko siebie.

Dwa auta z takimi samymi rejestracjami, które stoją zaledwie kilkanaście metrów od siebie.

Tak naprawdę autorzy przygotowali kilkanaście wariantów tablic dla tych samych modeli samochodów, a następnie wypełniali nimi mapę bez większego ładu i składu. Trudno na to zwrócić uwagę, bo większość wraków wtopiona jest w elementy otoczenia lub inne auta, przez co blachy nie rzucają się w oczy. Szkoda.