Nie odkryjemy Ameryki stwierdzeniem, że popularny serial The Walking Dead, który jest ekranizacją komiksu o takim samym tytule, ma bardzo dużo wspólnego z grą Days Gone. W obu tych produkcjach garstka ludzi próbuje przetrwać w świecie opanowanym przez zombie, a jedyna różnica pomiędzy nimi jest taka, że w Żywych trupach faktycznie mamy do czynienia z typowymi zdechlakami, a w najnowszym dziele studia Bend z zarażonymi przez wirus ludźmi, który zmienił ich w niezwykle agresywne istoty. Sporą niespodzianką dla Was może jednak okazać się wiadomość, że wspomniane dzieła popkultury łączy inny, interesujący szczegół. Jest on związany z Samem Witwerem, czyli aktorem, który wcielił się w głównego bohatera gry Days Gone, Deacona St. Johna.
Witwer jest aktywny zawodowo od 2001 roku, ale do tej pory nie odniósł oszałamiającej kariery w kinematografii. Amerykanin zaliczył sporo występów w serialach, ale gracze będą go raczej kojarzyć z serią Star Wars: The Force Unleashed, gdzie nie tylko przeobraził się w Galena Mareka, ale użyczył też swojego głosu imperatorowi Palpatine. Jeśli chodzi o wspomniane wcześniej produkcje telewizyjne, aktor na dłużej zaznaczył swoją obecność w Tajemnicach Smallville, Battlestar Galactica oraz w amerykańskiej wersji serialu Być człowiekiem, który bazował na całkiem udanym brytyjskim pierwowzorze. Witwer zaliczył też mały epizod w The Walking Dead, co stało się pretekstem do napisania niniejszego tekstu.
W Żywych trupach Amerykanin zagrał nieumarłego żołnierza w czołgu, w którym pod koniec pierwszego odcinka pierwszego sezonu serialu schronił się Rick Grimes. Trudno uznać, że była to rola wybitna, bo Witwer po prostu obudził się we wnętrzu pojazdu, a następnie został zastrzelony przez głównego bohatera. Nie to jest jednak w tej historii najciekawsze. Pilot popularnego serialu, w którym aktor wystąpił, nosi tytuł Days Gone Bye, czyli bardzo podobnie do nazwy gry, gdzie dziewięć lat później Witwer grał już pierwsze skrzypce. Niesamowity zbieg okoliczności, nieprawdaż?

Warto w tym miejscu nadmienić, że rola Witwera w serialu nie miała zakończyć się na wspomnianej scenie. Producenci widowiska mogliby w jego miejsce podstawić dowolną, nawet mało doświadczoną osobę. Zależało im jednak na profesjonalnym aktorze, bo „czołgista” miał pojawić się w jeszcze jednym odcinku, stanowiącym coś w rodzaju wspomnienia i będącym mocno oderwanym od głównego wątku. Pomysłodawca serialu The Walking Dead – Frank Darabont – chciał przedstawić krótką historię żołnierza, który dopiero zostanie ugryziony przez szwendaczy. Miał on napotkać na swojej drodze innych bohaterów serialu, a gdy zostałby zarażony, zamknąłby się w czołgu.
Konfrontacja z Grimesem byłaby więc czymś w rodzaju konkluzji wątku pobocznego, a nie jeszcze jedną sceną, w której Rick walczyłby z powłóczącymi nogami truposzami. Z planów tych jednak nic nie wyszło, bo Darabontowi podziękowano za współpracę już po pierwszym sezonie. Witwer, chcąc nie chcąc, musiał więc zadowolić się krótkim czasem antenowym, ale dzięki temu mamy całkiem przyjemną ciekawostkę.