Enemy Territory miało być dodatkiem do Return to Castle Wolfenstein – planowano ambitną kampanię dla jednego gracza

Miał być wprowadzeniem do historii opowiedzianej w pierwowzorze, zawierać dwadzieścia misji i oferować zmagania nastawione na działanie w grupie. Enemy Territory – jedyny pełnoprawny dodatek do gry Return to Castle Wolfenstein – nigdy nie ujrzał jednak światła dziennego. Po kilku miesiącach wytężonych prac firma Activision nieoczekiwanie porzuciła plany wydania tradycyjnego rozszerzenia i zapowiedziała, że na rynek trafi wyłącznie wieloosobowy komponent produktu. Nie wymagający podstawki i dostępny całkowicie za darmo, co w 2003 roku było dużą niespodzianką na rynku nieprzyzwyczajonym jeszcze do formuły free-to-play.

Jak prezentuje się Enemy Territory w trybie multiplayer, możecie przekonać się sami – mimo kilkunastu lat na karku strzelanina nadal ma wierne grono zwolenników. Znacznie mniej wiadomo dziś o kampanii singlowej, która pierwotnie stanowiła integralną część tego pakietu. Akcja gry rozpoczynała się rok przed wydarzeniami opowiedzianymi w Return to Castle Wolfenstein, a jej głównym bohaterem był oczywiście B.J. Blazkowicz. Nieustraszony pogromca hitlerowców, który może pochwalić się polskimi korzeniami, nie pracował jeszcze dla amerykańskiej agencji wywiadowczej OSS. Wraz z kolegami z Rangersów zajmował się natomiast sabotowaniem działań nazistów w pierwszej fazie II wojny światowej.

Odpowiedzialne za stworzenie kampanii studio Mad Doc Software chciało położyć silny nacisk na współpracę w drużynie. Blazkowiczowi miało więć towarzyszyć sześciu śmiałków, którzy w zależności od reprezentowanej klasy, charakteryzowali się różnymi umiejętnościami. Bohater miał mieć spore pole manewru w kontrolowaniu kolegów, od wyboru składu grupy przed każdą misją począwszy, na wydawaniu rozkazów już w ich trakcie skończywszy. Kompani mieli służyć wsparciem nie tylko podczas wymiany ognia z Niemcami, Blazkowicz mógł też skorzystać z ich pomocy, kiedy został ranny (medyk dostarczał życiodajne strzykawki) lub gdy dalszą drogą blokowały zamknięte drzwi (tutaj nieoceniony byłby inżynier).

Z ambitnych planów nic nie wyszło. Enemy Territory zostało „tylko” multiplayerową strzelanką, ale za to było dystrybuowane za darmo.

Dodatek Enemy Territory miał też inaczej podchodzić do śmierci głównego bohatera. W nowej kampanii nie można było zginąć w tradycyjny sposób – kiedy Blazkowicz tracił całą energię życiową, bezradny padał na ziemię, ale nadal mógł wydawać rozkazy, np. lekarzowi, żeby pomógł mu odzyskać zdrowie. Autorzy zakładali też opcję odrodzenia na początku danego poziomu, ale wówczas bohater musiałby w pojedynkę dotrzeć do miejsca, w którym pozostawił towarzyszy. Kompani mieli cechować się wysoką inteligencją, więc nie istniała obawa, że pozostawieni sami sobie, natychmiast podzielą los ich dowódcy.

Dokładne przyczyny upadku projektu nie są znane. W lutym 2003 roku firma Activision stwierdziła jedynie, że prace nad kampanią szły gorzej niż zakładano, co sugeruje, że ambitne plany stworzenia czegoś nowego w tym uniwersum przerosły deweloperów z Mad Doc. Równolegle tworzony tryb multiplayer był rozwijany przez studio Splash Damage bez zakłóceń, dzięki czemu światło dzienne ujrzała całkowicie darmowa i bez dwóch zdań udana strzelanina. Stało się to 29 maja 2003 roku, czyli dokładnie 16 lat temu.