Gra Days Gone przenosi nas do ponurego świata, w którym większość ludzi została zainfekowana niezwykle groźnym wirusem. Ludzie Ci, zwani przez ocalałych „świrusami”, przestali panować nad sobą, a ich jedynym celem jest zabijanie istot żywych, zarówno ludzi, jak i zwierząt. Na początku zmagań dzieło firmy Bend Studio nie skupia się na przyczynach katastrofy – dopiero w trakcie rozgrywki dowiadujemy się więcej na temat tego, co się właściwie stało i poznajemy przeszłość kluczowych w fabule postaci w kilkunastu sekwencjach wspomnień. Jedno jednak można o głównym bohaterze powiedzieć od razu – przed apokalipsą zombie z pewnością nie był aniołkiem, a świadczy o tym jego kurtka, którą Deacon St. John dumnie nosi przez całą grę.
Deacon należy do fikcyjnego gangu motocyklowego Mongrels (pol. Kundle), który został założony w nieistniejącym w rzeczywistości mieście Farewell. Pełni on w nim funkcję Enforcera, czyli człowieka pilnującego tego, żeby wszystkie zasady klubu były respektowane przez jego członków. Jego ranga zobowiązuje go również do aktywnego udziału we wszelkiego rodzaju starciach, chronienia swoich kolegów i dbania o ogólną reputację organizacji.
Ciekawostkę stanowi fakt, że deweloperzy gry Days Gone zdegradowali z czasem Deacona w strukturach Kundli. Na wczesnych materiałach przedpremierowych wyraźnie widać, że bohater nosi naszywkę „Road Captain”, co oznacza, że miał on znacznie wyższą rangę. Road Captain w gangu motocyklowym planuje wszystkie rajdy i przewodzi motocyklistom, kiedy w grupie nieobecny jest przywódca lub jego zastępca. Autorzy nie wyjaśnili, dlaczego w finalnej wersji gry Deacon jest tylko Enforcerem. Być może funkcja ta lepiej pasuje do wolnego strzelca, który po pandemii wirusa chce być niezależnym łowcą nagród, pracującym na zlecenie ocalałych z pogromu grup. Nasz bohater jest w Days Gone typowym zabijaką, a status Enforcera dowodzi, że w przeszłości działał raczej na pierwszej linii frontu, a co za tym idzie, nabył dużego doświadczenia w walce.
W grze Deacon daje się poznać jako honorowy i twardo stąpający po ziemi człowiek, ale nie zmienia to faktu, że przed apokalipsą był raczej kryminalistą, biorącym udział w nielegalnych operacjach swojego klubu. Świadczy o tym emblemat w kształcie rombu, który bohater ma naszyty na kurtce. Oznacza on, że Kundle są „jednoprocentowcami”, czyli najprościej rzecz ujmując, gangiem motocyklowym.

Określenie „jednoprocentowcy” zostało ukute w lipcu 1947 roku, kiedy Amerykańskie Stowarzyszenie Motocyklowe (AMA) ustosunkowało się do wydarzeń, jakie miały miejsce w kalifornijskim miasteczku Hollister. Do małej miejscowości przyjechało wówczas kilkuset motocyklistów, a że kilkudniowa impreza była suto zakrapiana alkoholem, spowodowała ona nieuchronne starcia z policją. Sprawa została mocno rozdmuchana w amerykańskich mediach i dlatego właśnie AMA zdecydowała się wydać oficjalne oświadczenie. Stwierdzono w nim, że „99% motocyklistów to ludzie praworządni”, co miało sugerować, że zaledwie garstka osób litery prawa nie przestrzega. Od tego momentu gangi motocyklowe, które brały udział w różnych nielegalnych operacjach, zaczęły się identyfikować jako „jednoprocentowcy”, a ich symbolem stała się emblemat w kształcie rombu z napisem „1%”, który umieszcza się w widocznym miejscu na kurtce. Deacon ma właśnie taką naszywkę.
Choć Kundle to fikcyjna organizacja, warto nadmienić, że należą do tej samej kategorii, co inne słynne gangi motocyklowe. „Jednoprocentowcami” są np. członkowie budzącego popłoch wśród policji klubu Hells Angels – założonego właśnie po zamieszkach w Hollister. Piekielni aniołowie obchodzili w ubiegłym roku siedemdziesięciolecie swojego istnienia.