Już na początku zmagań w Days Gone gra informuje nas, że istnieje możliwość wyciszenia posiadanego pistoletu za pomocą tłumika. „Nic nadzwyczajnego” – powiecie i będziecie macie rację. Tego typu akcesoria często pojawiają się w produktach rozrywkowych, zwłaszcza w tych, które kładą nacisk na ciche eliminowanie przeciwników, a najnowsze dzieło studia Bend taką możliwość oferuje. Broń krótka z tłumikiem nie powoduje hałasu, a więc nie alarmuje wrogów. Jest też skuteczniejsza, niż klasyczne podkradanie się do rywala w celu jego powalenia, bo nie zmusza nas do podejmowania ryzyka. Wystarczy wychylić się zza węgła lub innej, dowolnej osłony, żeby skasować niemilca celnym strzałem w głowę z bezpiecznej kryjówki.
Warto jednak od razu zaznaczyć, że w grze Days Gone nie korzystamy z profesjonalnych tłumików, produkowanych przez amerykańskie firmy. Deacon St. John używa do tego celu filtrów olejowych montowanych w motocyklach, co samo w sobie wydaje się naturalne, wszak nasz bohater motocyklistą jest. Po założeniu przedmiotu na lufę każdy wystrzał zostaje wyciszony, a na jego dnie pojawia się efektowna dziurka. Wynalazek nie przestaje być oczywiście w tym momencie użyteczny. Filtr znakomicie tłumi kolejne wystrzały, dzięki czemu można korzystać z jego usług wielokrotnie.
Mogłoby się wydawać, że takie wynalazki to wymysł deweloperów, ale prawda jest zupełnie inna. Stworzone za pomocą filtrów oleju tłumiki samoróbki cieszą się sporą popularnością wśród entuzjastów broni palnej w Stanach Zjednoczonych, a niektóre filmy przedstawiające efekty wykorzystania tych części samochodowych osiągają miliony wyświetleń.
Po co w ogóle stosuje się taką samoróbkę? Przede wszystkim dla oszczędności. Profesjonalne tłumiki produkowane przez amerykańskich producentów, w zależności od typu, mogą kosztować nawet kilka tysięcy złotych, a to nie jest wydatek mały. Filtry oleju są zdecydowanie tańsze – za popularny PH373 firmy Fram trzeba na Amazonie zapłacić niespełna 10 dolców. Oczywiście nie da się takiego przedmiotu na lufie zamontować bez specjalnej nakładki, ale ich koszt również nie powala na kolana. W Stanach Zjednoczonych istnieje sporo producentów sprzedających adaptery do rozmaitych pistoletów i karabinów, więc entuzjaści broni palnej mogą przebierać w ofertach. Inna sprawa, że te ostatnie są na ogół zakamuflowane. Amerykańskie władze starają się blokować handel nakrętkami pozwalającymi podłączyć filtr, więc sprzedawcy wzięli się na sposób i celowo fałszują opisy w internetowych sklepach, by nie przykuć uwagi organów ścigania.


Tłumiki samoróbki możemy zobaczyć m.in. w popularnym serialu The Walking Dead, gdzie bohaterowie używają latarek firmy Maglite nakręconych na lufy pistoletów. Oprócz filtrów oleju, to właśnie latarki są w Stanach Zjednoczonych przedmiotami wykorzystywanymi najczęściej do tworzenia samoróbek.
Popularność samoróbek wynika też z faktu, że kupno profesjonalnych tłumików w Stanach Zjednoczonych nie jest łatwe. Mimo, że posiadanie takich akcesoriów dozwolone jest w czterdziestu dwóch stanach USA, każdy chętny musi zostać wpierw sprawdzony przez Biuro ds. Alkoholu, Tytoniu, Broni Palnej oraz Materiałów Wybuchowych (ATF), a taka procedura może potrwać nawet dziewięć miesięcy. Jakby tego było mało, do kosztu samego tłumika trzeba doliczyć wynoszący 200 dolarów (770 złotych według obecnego kursu) podatek, który jest obowiązkowy. Oczywiście samoróbka również powinna być zalegalizowana, ale prywatni użytkownicy broni często tego nie robią, właśnie po to, by nie ponosić niepotrzebnych wydatków. W 2016 roku głośny był przypadek mężczyzny mieszkającego w stanie Maryland, który nie dokonał formalności związanych z zarejestrowaniem tłumika zrobionego z filtra oleju. W rezultacie Ronnie Candelario otrzymał wyrok 41 miesięcy więzienia.
Biorąc powyższe fakty pod uwagę, nie powinno nas dziwić, że Deacon St. John w Days Gone nie używa profesjonalnych tłumików, ale właśnie samoróbek. Te ostatnie cieszą się zresztą dużą popularnością wśród prepersów, czyli ludzi przygotowanych do przetrwania po ewentualnej apokalipsie. W grze firmy Bend Studio świadkiem takiej „apokalipsy” w końcu jesteśmy, bo wykreowany przez deweloperów świat po ekspansji wirusa zamieniającego ludzie w zombie już dawno popadł w ruinę.