Mikropłatności w Mortal Kombat 11 – obalamy mity o paywallu w tej grze

Jedenasta odsłona Mortal Kombat zadebiutowała wczoraj na rynku, ale studio Netherrealm nie może zaliczyć premiery do udanych. Gra zbiera sporo negatywnych recenzji od wściekłych użytkowników, czego dobrym przykładem są recenzje na Steamie – w chwili, gdy piszemy te słowa, mordobicie ma tylko 46% ocen pozytywnych, a wczoraj wieczorem sytuacja prezentowała się jeszcze gorzej. Niskie noty dla pecetowej wersji nie wzięły się z księżyca, bo produkt faktycznie jest daleki od ideału, ale głównie pod względem technicznym. Problem mają też stanowić wszechobecne mikrotransakcje, które utrudniają odblokowywanie dodatkowej zawartości. W niniejszym tekście sprawdzimy ile prawdy jest w tych oskarżeniach i czy faktycznie MK 11 powinien dostawać baty za paywall, rzekomo zmuszający graczy do kupna za twardą gotówkę wykończeń, skórek dla postaci i przedmiotów kosmetycznych.

Zaczniemy od rzeczy najważniejszej – Mortal Kombat 11 nie ma żadnej formy paywallu. Wszystkie dodatki odblokowuje się w Krypcie za pomocą żetonów, dusz i serc, a te przedmioty można otrzymać wyłącznie w trakcie rozgrywki. Gra nie pozwala ich kupić za prawdziwe pieniądze, bo po prostu taka opcja nie istnieje w wewnętrznym sklepie. Być może deweloperzy mieli zamiar wprowadzić ją po premierze, ale po zmasowanym ataku na tytuł takie rozwiązanie stoi pod znakiem zapytania. Byłoby to po prostu dalece nierozsądne.

Co zatem można dostać za prawdziwe pieniądze? Jedynie dodatkową bohaterkę (nią zajmiemy się niżej) i tzw. kryształy czasu. Ta ostatnia to specjalna waluta premium – również dostępna w formie nagród w trakcie rozgrywki – która pozwala zakupić maksymalnie pięć różnych rzeczy w sklepie premium. Zestaw jest losowany i zmienia się co 24 godziny, więc nikt nie jest w stanie wykupić wszystkich interesujących go skórek i innych kosmetyków za jednym zamachem – trzeba poczekać na reset oferty. W sklepie dostępne są również sztony do „łatwego fatality”, które zgodnie ze swoją nazwą, ułatwiają wykonywanie wykończeń. To jeden z najbardziej idiotycznych dodatków, jaki można sobie wymarzyć. Finiszery w Mortal Kombat 11 są tak proste do zrobienia, że dopiero ubranie rękawic bokserskich uzasadniałoby konieczność zakupu tych tokenów.

Sklep ma tylko jedną walutę w ofercie, która nie jest używana w Krypcie. Kryształy czasu da się również zdobyć po zaliczaniu różnorakich wyzwań w Mortal Kombat 11.

Blokada wykończeń w Mortal Kombat 11 również jest rzeczą umowną. Choć gra uparcie twierdzi, że niektóre fatality i brutality są zablokowane, można je wykonywać bez problemu w trakcie gry, jeśli znamy odpowiednie kombinacje. Te ostatnie wystarczy znaleźć w sieci, żeby móc cieszyć się finiszerami bez konieczności poszukiwań ich w Krypcie.

Zasadniczy problem związany z odblokowywaniem dodatków w MK 11 dotyczy grindu. W Krypcie nie poznajemy zawartości skrzyń przed ich otworzeniem, więc nie wiemy, co tak naprawdę nam wypadnie, a sam proces do tanich nie należy. Za walki zbiera się naprawdę mało wirtualnej kasy, więc trzeba spędzić sporo czasu na tłuczeniu przeciwników, żeby osiągnąć jakieś konkretne zyski. Tutaj właśnie studio Netherrealm mogłoby wprowadzić opcję dokupienia waluty za prawdziwą gotówkę i tylko wtedy hejt dotyczący mikropłatności byłby uzasadniony. Nic takiego jednak nie ma miejsca, bo sklep w ogóle nie oferuje takiej opcji. Koło się zamyka.

Krypta w Mortal Kombat 11. To tutaj odblokowujemy zawartość dodatkową za pomocą waluty znajdowanej w grze. Nie da się jej kupić za prawdziwą gotówkę.

Żeby nie wybielać całkowicie deweloperów, trzeba przyznać, że niektóre ich pomysły wydają się dziwne. Na starcie rozgrywki odblokowani są wszyscy wojownicy poza Frost, która staje się dostępna jest dopiero po ukończeniu czwartego rozdziału kampanii. Lodową pannicę da się kupić w sklepie za 25 złotych, ale znów nie ma to najmniejszego sensu. Cały tryb fabularny można ukończyć w maksymalnie cztery godziny, więc siłą rzeczy, prędzej niż później wpadnie ona w nasze ręce. Gra zresztą informuje użytkownika o tym fakcie i nie odsyła go bezpośrednio do sklepu. Kiedy spróbujemy wybrać zablokowaną postać, poznajemy dokładne warunki jej odblokowania. Nikt nikogo nie próbuje tu oszukać.

Gra informuje, że jedyną zablokowaną postać można otrzymać po ukończeniu rozdziału w kampanii. Zdaniem hejterów, gra automatycznie odsyła do sklepu, co jest nieprawdą.

Tyle tytułem mikrotransakcji. Tak naprawdę gra Mortal Kombat 11, a zwłaszcza jej pecetowa wersja, powinna dostać cięgi za inne, absurdalne rozwiązania. Przede wszystkim wymaga ona ciągłego połączenia z siecią, nawet w trybach offline, co prowadzi czasem do kłopotliwych sytuacji – zainteresowanie tytułem po premierze było tak duże, że serwery najzwyczajniej w świecie padały. Drugim problemem jest fatalna jakość portu na blaszaki. Podczas walki gra działa w 60 klatkach na sekundę, ale już w trakcie pokazywania wszystkich animacji (włącznie z wykończeniami), ich liczba spada do trzydziestu i jest sztucznie zablokowana. W znaki daje się też fatalnie zrealizowany antyaliasing, który sprawia, że bardzo ładna gra staje się po prostu brzydka.

Fatalna jakość portu? Tak. Wszechobecny grind? Jak najbardziej. Mikropłatności? Nie. Powielanie bredni nie sprawia, że kłamstwo staje się prawdą. Paywall to aktualnie najmniejszy problem związany z Mortal Kombat 11, bo jego tutaj po prostu nie ma. Twórcy muszą przede wszystkim usprawnić system progresu, żeby gracz czuł iż kolejne starcia mają sens. Inaczej wizyty w Krypcie po kosmetyki będą coraz rzadsze i coraz bardziej irytujące. Przydałoby się też ułatwić wyzwania w Wieżach czasu, bo w obecnej formie dodatkowe atrakcje w postaci latających rakiet, zamrażania i innych przeszkadzajek, nie tylko przesadnie utrudniają rozgrywkę, ale też sprawiają, że nie ma w tym żadnej radości. Obie te rzeczy mają być poprawione w najbliższym patchu.