Piąta odsłona serii Grand Theft Auto ujrzała światło dzienne we wrześniu 2013 roku i choć tytuł ten nie może się dziś równać pod względem dopracowania z Red Dead Redemption 2, to i tak charakteryzuje się on masą detali, których próżno szukać w produkcjach innych deweloperów. Po ponad pięciu latach od premiery trudno znaleźć oczywiście coś, co potrafiłoby nas jeszcze porządnie zaskoczyć, chyba, że spojrzymy na mniej oczywiste aspekty kreacji wirtualnego świata. Do takich niewątpliwie należą bezdomni, którym szkockie studio Rockstar North poświęciło zaskakująco dużo uwagi.
Problem bezdomności w Stanach Zjednoczonych traktowany jest przez tamtejsze władze bardzo poważnie, choć suche liczby niekoniecznie muszą wydawać się aż tak alarmujące. Szacuje się, że w kraju tym bez dachu nad głową żyło w 2017 roku 554 tysiące osób, co w tym okresie stanowiło 0.17% całej populacji USA. Dla porównania, w Polsce do bezdomności przyznało się w marcu 2017 roku „tylko” 33 tysiące obywateli, czyli 0.08% populacji.
Aż 22% wszystkich bezdomnych w 2017 roku przebywało na terenie stanu Kalifornia, a w samym mieście Los Angeles było ich ponad 30 tysięcy, czyli mniej więcej tyle, co w całej Polsce. Ludzie żyjący na ulicy są w Mieście Aniołów doskonale widoczni. Ci, co nie szukają schronienia w licznych przytułkach, sypiają pod mostami, w prowizorycznych obozach, a nierzadko pod gołym niebem – pod budynkami lub po prostu na chodniku. Dla Europejczyka, który bezdomnych widuje raczej sporadycznie, pierwsza wizyta w Los Angeles może okazać się totalnym szokiem. Miasto, tak ładne i zadbane na wszystkich amerykańskich filmach, na żywo sprawia raczej przygnębiające wrażenie. W dzielnicy Downtown, gdzie przebywa najwięcej bezdomnych, poranny spacer do sklepu z pewnością wiązać się będzie z niechcianą interakcją z ludźmi, którzy w porównaniu do Polaków nie mających dachu nad głową, są dużo bardziej nachalni i natarczywi.

Bezdomni trwale wpisali się w krajobraz Los Angeles, dlatego nie mogło ich zabraknąć w Los Santos – wirtualnym odpowiedniku Miasta Aniołów w GTA V. Deweloperzy poświęcili im naprawdę sporo uwagi i widać to niemal na każdym kroku. Ludzie Ci grzebią w śmietnikach, pchają wózki z kartonami i reklamówkami, gromadzą się przy prowizorycznych ogniskach, a nawet myją się w przepływającej przez miasto rzece, która dzięki swojemu wybetonowanemu korytu bardziej przypomina kanał burzowy. Rozbudowany zestaw aktywności dla osób, którym z różnych względów w życiu się nie powiodło, świadczy o tym, że Rockstarowi zależało na ich odwzorowaniu w takim samym stopniu, jak na innych – tych bardziej zamożnych – mieszkańcach miasta. Kiedy następny raz odpalicie Grand Theft Auto V, koniecznie zwróćcie na to uwagę, bo możecie zobaczyć rzeczy, których dotąd jeszcze nie widzieliście. Warto.



