O nowej ekranizacji Dooma, która byłaby pierwszym od kilkunastu lat filmem opowiadającym o inwazji demonów na Marsie, usłyszeliśmy po raz pierwszy w połowie ubiegłego roku. Niestety, już wtedy dotarły do nas niepokojące wieści dotyczące tej produkcji. Po pierwsze, główną rolę powierzono kobiecie, konkretnie młodej aktorce Amy Mason. O ile do samych pań nic nie mamy i życzymy im wszystkiego dobrego, to jednak takie podejście do sprawy wykluczało udział Doomguy’a, czyli naładowanej testosteronem maszyny do zabijania piekielnych pomiotów, tak dobrze oddanej choćby w grze Doom z 2016 roku.
Drugą niepokojącą informacją był wybór reżysera. Tony Giglio miał na swoim koncie wyłącznie niskobudżetowe produkcje, na dodatek w nowym Doomie miał też odpowiadać za scenariusz, a w tej materii jego dorobek był równie mało imponujący, co w reżyserce. Po trzecie i ostatnie – za ekranizację zabrała się wytwórnia Universal 1440 Entertainment, która specjalizuje się w tworzeniu filmów na potrzeby kina domowego. To był chyba najbardziej klarowny sygnał, że na wiekopomne dzieło, kosztujące duże pieniądze, nie mamy po prostu co liczyć.
Opublikowany dziś pierwszy zwiastun Doom: Annihilation, bo pod takim tytułem będzie dystrybuowany film, potwierdza w zasadzie wszystkie najgorsze obawy. Ekranizacja wygląda tanio i megagównianie. Kuriozalnie prezentuje się zwłaszcza drobniutka Amy Mason z przesadnie dużym BFG 9000, jak i cała drużyna kosmicznych komandosów, która zapewne będzie systematycznie uszczuplana wraz z postępami w fabule. Zresztą, zobaczcie to sami. Trailer wyjmie Wam tylko trzydzieści sekund z życia…